Reklama
Rozwiń

Kamiński, tarcza antykorupcyjna i certyfikat

Mariusz Kamiński wyznaczył pełnomocnika ds. tarczy antykorupcyjnej – ujawnił wczoraj TVN 24, powołując się na dokument z 30 grudnia 2008 r. podpisany przez ówczesnego szefa CBA.

Publikacja: 27.10.2009 01:11

Z ujawnionego materiału wynika, że biuro monitorowało m.in. duże przetargi publiczne i weryfikowało informacje o zagrożeniach związanych z prywatyzacją.

Przed kilkoma dniami Kamiński mówił, że nikt nigdy nie zlecił CBA kontrolowania przetargu na stocznie gdyńską i szczecińską, a tarcza antykorupcyjna to „hasło, za którym nie kryje się żaden dokument rządowy”.

Byłego szefa CBA bronił wczoraj minister Aleksander Szczygło, szef BBN. – Tarcza antykorupcyjna z formalnego punktu widzenia nie istnieje. To tylko hasło, a nie program – komentował w TVN 24. Szczygło powołał się przy tym na pismo z maja, sygnowane przez Kancelarię Premiera, w którym napisano, że „tarcza antykorupcyjna” nie ma charakteru sformalizowanych działań.

Tymczasem, jak poinformował TVN 24, wczoraj ABW odebrała Mariuszowi Kamińskiemu certyfikat dostępu do informacji poufnych i tajnych.

ABW uzasadnia swoją decyzję obawą, iż „Kamiński, będąc podejrzanym o popełnienie przestępstwa, może być podatny na wywieranie presji”. Agencja twierdzi też, że w toku kontroli ustalono powtarzające się przypadki naruszania przez Kamińskiego i podległych mu funkcjonariuszy CBA przepisów dotyczących informacji niejawnych.

– To w pełni bezprawna decyzja, będę się odwoływał – zapowiedział w TVN 24 Kamiński. Od decyzji ABW może odwołać się do premiera, a potem do sądu administracyjnego.

Kamiński zwołał na dzisiejsze popołudnie specjalną konferencję prasową, na której ma się odnieść do całej sprawy.

Służby
Pożar w Ząbkach pod lupą służb. Ustaliliśmy, jakie stawiają hipotezy
Służby
Tomasz Siemoniak na granicy z Litwą. Postawił Niemcom warunek
Służby
Przerzut migrantów: szlak wiedzie teraz przez Białoruś i Litwę
Służby
Donald Tusk: Od 7 lipca wracają kontrole graniczne na granicy z Niemcami i Litwą
Służby
Straż Graniczna komentuje głośne nagranie. „To nie migranci, lecz funkcjonariusze”