Takiego zdania jest portal Delfi, który odwiedził tuż przed świętami przygranicze rejony Litwy. Po stronie litewskiej - na targowisku z Lozdiajach pustki. Handlujący przyznają, że „ludzie nie mają pieniędzy". Po stronie polskiej - w odległych o 20 km Sejnach - tłumy, a co drugi samochód był na litewskich numerach.
- Kocham Polskę, bo tutaj kurze łapki są po 86 eurcentów za kilo, a u nas po 1,75 euro - mówił reporterom jeden z kupujących w Sejnach Litwinów.
- Litwini kupują absolutnie wszystko. Jeżeli wcześniej jeszcze porównywali ceny, to teraz zmiatają wszystko bez jakichkolwiek porównań - przyznał sprzedawca Edwin Dziemian z sieci Kram (materiały budowlane).
Powód jest prosty, ceny na niektóre polskie towary są nawet cztery razy niższe, aniżeli na Litwie. A obsługa stoisk w Sejnach gwarantuje litewskim klientom, że po zamówiony towar nie muszą jechać do oddalonych o 40 km Suwałki.
- Zamawiamy i na drugi dzień już czeka na klienta u nas. A ceny są ok. 30 proc. niższe aniżeli na Litwie - opowiada sprzedawca.