Na razie wiadomo, że rosyjskie wydatki na mundial sięgnęły 883 mld rubli, czyli wyniosły ponad 12 mld euro. Czyli budżet, który – jak podkreślają Rosjanie – nadal jest otwarty, został już przestrzelony o ponad 200 mld rubli. Nie brak opinii, że cała impreza może kosztować nawet 19 mld euro. Rosjanie nie liczą się z kosztami. Podobnie było zresztą w przypadku zimowej olimpiady w Soczi – utopiono wtedy ponad 50 mld dol., podczas gdy budżet wynosił 12 mld dol.
Dla porównania: mundial w Brazylii cztery lata temu kosztował 12,6 mld euro, w RPA w 2010 – 6 mld euro, a w Niemczech w 2006 r. – 2,3 mld euro i gospodarze chwalili się, że zarobili na tym wydarzeniu na czysto 300 mln euro.
Manipulacja liczbami
Teraz Rosjanie manipulują liczbami, żeby tylko nie okazało się, że po raz kolejny nie byli w stanie utrzymać wydatków w ryzach. Oficjalnie – jak podał dyrektor generalny komitetu organizacyjnego „Rosja 2018" Aleksiej Sorokin – bezpośrednia organizacja mistrzostw świata w piłce nożnej w Rosji kosztowała niecałe 500 mln dol. Jak to wyliczył? Od całkowitych kosztów odjął wydatki na infrastrukturę budowaną na mundial, która potem zostanie. Do tej grupy zaliczył drogi, mosty i stadiony, lotnicze terminale i stacje metra, linie energetyczne. One i tak kiedyś musiałyby powstać, a mundial przyspieszył realizację tych projektów wartych ponad 5 mld euro. Koszty bezpośrednie to obsługa VIP-ów, ochrona, modernizacja systemów IT.
Ale są i wydatki, które nie zwrócą się nigdy. Stadion piłkarski w Soczi rozbudowany z obiektu mogącego pomieścić 5 tys. widzów i powiększony kosztem 515 mln euro nie ma szans na wykorzystanie. Rozegranych tam zostanie pięć meczów. Potem koszt utrzymania stadionu sięgnie ok. 200 mln dol. rocznie. „Soczi przybył kolejny biały słoń" – pisała o inwestycji lokalna prasa. Taki jak szybka kolejka, która prowadzi z lotniska w góry i z której nikt nie korzysta.