W pierwszej godzinie handlu WIG20 sięgnął poziomu otwarcia ze środy, jednak dość szybka kontra sprzedających spowodowała, że WIG20 wrócił do punktu wyjścia. W kolejnych godzinach ani popyt, ani podaż nie były na tyle silne, by istotnie wpłynąć na notowania WIG20. Ostatecznie indeks blue chips zakończył dzień na poziomie niecałych 2174 pkt. Już pierwszy rzut oka na wykres podpowiada, że inwestorzy są niezdecydowani. Świadczą o tym także dość niskie obroty – w przypadku największych spółek sięgnęły nieco ponad 0,6 mld zł. Jak na razie więcej argumentów jest jednak za spadkami WIG20. Po dwóch dniach słabości w inwestorach nie było sił do wyraźnego odreagowania, co może potwierdzać formację podwójnego szczytu, która rysuje się po ostatnich kilku tygodniach na wykresie WIG20. W gronie blue chips niewiele się działo przez cały dzień. Liderem pozostało do końca dnia Orange, którego akcje zwyżkowały o 5,2 proc. Na czele były też Play i Santander. Na dole tabeli wylądowała zaś JSW – kurs węglowej spółki spadł o ponad 2 proc. Ostatnie dni to także spadek aktywności w handlu walorami JSW, co może podawać w wątpliwość zwyżki z przełomu roku. Do grona hamulcowych należało w czwartek także Dino Polska, choć cena akcji sieci sklepów nadal znajduje się w pobliżu historycznych maksimów. Do tego zawodziły spółki energetyczne. Na szerokim rynku najmocniej zyskiwały Polnord, Solar Company i CI Games. Dużo traciły zaś m.in. Ursus, Efekt.
Dużo lepiej od dużych radziły sobie w czwartek małe oraz średnie spółki. Ich indeksy urosły odpowiednio o 0,74 oraz 0,85 proc. Co ciekawe, mWIG40 i sWIG80 mają już na koncie po około 4-5 proc. zwyżki od początku roku. WIG20 z kolei mocno odstaje.
W czwartek niewiele działo się także na innych europejskich parkietach. niemiecki DAX kończył dzień w okolicach poziomu zamknięcia, podobnie jak francuski CAC40. Większa zmienność miała miejsce raczej na peryferyjnych rynkach. Znacznie bardziej interesująco wyglądał handel w Stanach Zjednoczonych, co było reakcją na podpisanie w środę wstępnej umowy handlowej między USA i Chinami. Amerykański S&P500 otworzył się luką hossy, powyżej poziomu 3300 pkt, ustanawiając oczywiście kolejne historyczne rekordy.
W odwrotnym kierunku podążał rynek obligacji - rentowności na ogół rosły. W przypadku amerykańskich papierów 10-letnich rentowność wskoczyła powyżej 1,8 proc. Także w Polsce, po dwóch dniach spadków, w czwartek obserwowaliśmy przecenę obligacji skarbowych. Rentowność 10-latek rosła na koniec dnia do 2,27 proc. Przypomnijmy, że w ostatnich dniach wskaźnik ten jest na poziomach z lipca 2019 r.