Początek dnia wskazywał raczej na kolejną byczą sesję. Dzień wcześniej zwyżkowały indeksy na Wall Street, a w ślad za nimi podążała w środę większość indeksów w Azji. W pierwszej godzinie WIG20 rzeczywiście zyskiwał, docierając szybko do około 1955 pkt. W tym miejscu siły popytu zaczęły jednak słabnąć mimo zwyżek na większości innych rynków w Europie. Jednym z głównych winowajców było odzieżowe LPP, które jeszcze przed południem zaczęło tracić około 8 proc. Paliwo do zwyżek skończyło się także bankom. WIG20 szybko wrócił do punktu wyjścia i resztę przedpołudnia spędził przy zamknięciu z poprzedniego dnia. Podaż czuła się jednak coraz pewniej i zaraz po południu sprowadziła WIG20 pod kreskę. Indeks dużych spółek już do końca dnia pozostał poniżej poziomu odniesienia, tracąc na finiszu 1,2 proc., co oznaczało powrót w okolice 1915 pkt.

LPP pozostało największym hamulcowym w gronie dużej dwudziestki spółek, ze spadkiem o 8,7 proc. Oczko wyżej uplasował się mBank, który stracił 4,55 proc. Z kolei na czele WIG20 znalazło się PGE ze zwyżką o 2,13 proc. przed JSW, którego kurs wzrósł o 1,68 proc.

WIG20 imponował siłą od początku roku, jednak w końcu dobra passa dobiegła końca. Środowa sesja kończy udaną serię pięciu dni zwyżek. Warto zauważyć, że WIG20 i turecki XU100 były praktycznie jedynymi indeksami w Europie, które w środę straciły na wartości. Niemiecki DAX rósł o ponad 1 proc., a francuski CAC40 o 0,77 proc. pod koniec dnia. Również giełdy regionu zachowywały się zdecydowanie lepiej – np. węgierski BUX zwyżkował o 0,5 proc. Do tego na zielono rozpoczęła się sesja na Wall Street. Podczas gdy zamykano europejskie giełdy, S&P 500 rósł o 0,5 proc., zaś Nasdaq o 0,87 proc. Co ciekawe, polskie akcje traciły na wartości mimo umocnienia złotego do dolara. Z drugiej strony środowa sesja w żaden sposób nie psuje pozytywnego obrazu WIG20, który ma za sobą grubo ponad 40 proc. wzrostu od dołka z października zeszłego roku, a tylko w tym roku zwyżka sięga blisko 7 proc. Jest to jeden z najwyższych wyników na świecie. Jak na razie nie może być więc mowy o zakończeniu trendu wzrostowego. Tym bardziej, że na świecie utrzymują się dobre nastroje.

Krajowy rynek obligacji zachowywał się bardzo stabilnie. Po wtorkowej korekcie, rentowności wzdłuż całej krzywej znów zniżkowały. Oprocentowanie papierów dziesięcioletnich ponownie znalazło się poniżej 6 proc. i sięgało 5,93 proc. Dochodowość papierów dwuletnich spadała o 15 pkt. baz., do 5,89 proc. Zachowanie krajowego rynku długu wpisywało się w nastroje na rynkach bazowych - do niewielkich zniżek rentowności doszło w Stanach Zjednoczonych i w Niemczech.