Po korekcie, z którą mieliśmy do czynienia na naszym rynku w piątek i poniedziałek, nie ma śladu. Tezę taką można było wysnuć już po wtorkowej sesji, w trakcie której WIG20 zyskał prawie 2 proc. W środę apetyt na akcje notowane na warszawskiej giełdzie był nieco mniejszy, ale i tak nasz rynek zaliczył kolejny wzrostowy dzień.

Początek dnia jednak na to nie wskazywał. WIG20 na otwarciu stracił 0,3 proc. Wystarczyła jednak godzina handlu aby znalazł się nad kreską. Po dwóch godzinach zyskiwał już około 0,5 proc. Wynik ten można było uznać za spory sukces. Naszemu rynkowi nie sprzyjało bowiem otoczenie. Na zachodzie Europy dominował jednak kolor czerwony. Podaż próbowała przycisnąć również i u nas, ale próby te spaliły na panewce. Inwestorzy, tradycyjnie już, w końcówce notowań przystąpili do bardziej zdecydowanych zakupów. Efekt? WIG20 zamknął dzień 0,8 proc. nad kreską. Obroty na naszym rynku po raz kolejny przekroczyły 1 mld zł, co świadczy tylko o tym, że ostatnie wzrosty mają solidne podstawy. Warto przy tym zauważyć, że największe spółki znów prezentowały się lepiej niż te zgromadzone w indeksach mWIG40 i sWIG80. Pierwszy z tych wskaźników przez większość dnia był pod kreską. Indeks małych spółek oscylował w granicach zamknięcia z wtorku.

WIG20 po raz kolejny także był w gronie najsilniejszych europejskich rynków. Liderem tym razem okazał się jednak węgierski BUX, który rósł 1,5 proc. Rynki wschodzące, w tym m.in. Polska, w ostatnim czasie są jednymi z ulubieńcami inwestorów. Brak zdecydowania na giełdach zachodniej Europy można z kolei tłumaczyć wyczekiwaniem na środową decyzję Rezerwy Federalnej w sprawie dalszego kształtu polityki monetarnej. Zareagować na nią inwestorzy w Europie będą mogli dopiero w czwartek. Również na czwartek zaplanowano m.in. odczyty dotyczące inflacji w Stanach Zjednoczonych, czy też sprzedaży w Wielkiej Brytanii. Jeśli chodzi o nasz lokalny rynek, to kalendarz makro w czwartek świeci pustkami.