Reklama

Co robią dziś byli prezesi warszawskiego parkietu

Każdy z dotychczasowych prezesów GPW miał swój styl zarządzania i swoją wizję funkcjonowania giełdy. Po rozstaniu się z GPW musieli jednak rozpocząć nowe życie.

Aktualizacja: 04.01.2017 20:18 Publikacja: 04.01.2017 19:35

Ludwik Sobolewski, prezes GPW w latach 2006–2013.

Foto: Fotorzepa/Mariusz Szacho

Gdyby wziąć pod uwagę długość przygody ze stanowiskiem szefa GPW, to zdecydowanie najtrudniejsze pożegnanie z giełdą miał Wiesław Rozłucki, który na czele warszawskiego parkietu stał przez 15 lat. Pomimo tego, że od pożegnania Rozłuckiego z GPW minęła ponad dekada, los warszawskiej giełdy wciąż leży mu na sercu. Dał temu namacalny dowód w 2013 r., kiedy przyjął stanowisko członka Rady Giełdy i dodatkowo został jej szefem (był nim do stycznia 2016 r.).

Rozłucki otwarcie przyznaje, że rozstając się z GPW w 2006 r., miał wątpliwości, czy odnajdzie się na rynku. Było to o tyle uzasadnione, że nikt nie przed nim nie szedł tą ścieżką – był w końcu pierwszym prezesem GPW. Ze znalezieniem sobie miejsca na rynku Rozłucki nie miał jednak problemów. Postanowił oddać się pracy nadzorczo-doradczej. W ramach swojego „nowego życia" związał się z takimi firmami, jak Bank BPH, TVN, Orange Polska czy Rothschild.

Zupełnie inną drogę wybrał Ludwik Sobolewski, który prezesem GPW był w latach 2006–2013. Co prawda zaraz po zakończeniu przygody z warszawską giełdą też pojawił się w kilku radach nadzorczych (np. Idea TFI), ale był to raczej tylko przystanek, a nie miejsce docelowe.

Dalszy rozwój wydarzeń zaskoczył jednak wszystkich, w tym samego Sobolewskiego. Nieoczekiwanie zaproponowano mu posadę prezesa giełdy w Bukareszcie. Sobolewski z okazji tej skorzystał i po krótkiej przerwie znów można było zwracać się do niego „panie prezesie". Mimo to, za każdy razem, kiedy w Polsce pojawia się wakat na stanowisku związanym z rynkiem kapitałowym, Sobolewski po cichu wymieniany jest w gronie osób, które mogą go objąć. Jednak na razie kończy się na spekulacjach.

Na brak zajęć nie może narzekać również Adam Maciejewski, prezes giełdy w latach 2013–2014. Jak sam przyznaje, najwięcej czasu poświęca rozwijaniu grupy kapitałowej eTravel, w której pełni funkcję wiceprezesa odpowiedzialnego głównie za operacje kapitałowe. Aktywnie inwestuje również na rynku niepublicznym. Jest partnerem w Trio Management Group oraz członkiem kilku rad nadzorczych.

Reklama
Reklama

Wolne od pracy po czasie spędzonym na GPW postanowił natomiast zrobić sobie Paweł Tamborski, który stał na czele giełdy w latach 2014–2015. Oddał się m.in. swojej pasji, jaką jest żeglowanie. Powoli jednak wraca na rynek, głównie w charakterze doradcy.

Gdzie odnajdzie się Małgorzata Zaleska? – Od zawsze starałam się godzić swoją pracę w praktyce gospodarczej z pracą na uczelni. Były to dwa filary mojej działalności i chciałbym to kontynuować – stwierdziła tuż po odwołaniu z funkcji prezesa Zaleska.

Gdyby wziąć pod uwagę długość przygody ze stanowiskiem szefa GPW, to zdecydowanie najtrudniejsze pożegnanie z giełdą miał Wiesław Rozłucki, który na czele warszawskiego parkietu stał przez 15 lat. Pomimo tego, że od pożegnania Rozłuckiego z GPW minęła ponad dekada, los warszawskiej giełdy wciąż leży mu na sercu. Dał temu namacalny dowód w 2013 r., kiedy przyjął stanowisko członka Rady Giełdy i dodatkowo został jej szefem (był nim do stycznia 2016 r.).

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Reklama
Giełda
Odrabianie strat po piątkowej wyprzedaży
Giełda
Najgorsza sesja od kwietniowego krachu. I to na własne życzenie
Giełda
Najgorsza sesja od kwietnia. Największe banki tracą po 10 proc.
Giełda
Dramatyczny poranek piątkowej sesji na GPW. Banki ostro w dół
Giełda
Niedźwiedzie tak łatwo nie odpuszczają
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama