Silna poniedziałkowa wyprzedaż na giełdach azjatyckich była po części reakcją na zdarzenia z piątku. Z Europy Zachodniej napłynęły wówczas kiepskie dane o koniunkturze w przemyśle (indeksy PMI). W USA rentowność obligacji dziesięcioletnich spadła poniżej rentowności trzylatek. Zdarzyło się to po raz pierwszy od 2007 r. i taki ruch jest uznawany za sygnał świadczący o zbliżającej się recesji. Dodatkowo dane z Japonii pokazały, że inflacja bazowa zwolniła w lutym bardziej niż się spodziewano. Z trzech wielkich gospodarek rozwiniętych i z Chin napływają więc sygnały mówiące o pogorszeniu koniunktury. Wśród części analityków słychać więc głosy, że mamy do czynienia z dokończeniem przeceny z grudnia.
- Myślę, że ludzie będą zaskoczeni, gdy zobaczą, gdzie będzie się znajdował indeks S&P 500 na koniec roku. Zobaczymy co najmniej 40 proc. spadek od szczytu - powiedział w wywiadzie dla Marketwatch Otavio Costa, analityk z funduszu Crescat Capital (który przyniósł w 2018 r. 40,5 proc. stopy zwrotu).