Potencjał energii płynącej z farm wiatrowych na polskim morzu szacowany jest na 10 GW, ale nowy przemysł, który dzięki temu powstanie, jak: stocznie, budowa statków, konstrukcji morskich, szacowany jest nawet 70–80 mld zł. Inwestorzy przed poniesieniem kolejnych wydatków domagają się jednak pilnych regulacji prawnych, a do wykorzystywania prądu płynącego z północy na południe trzeba dostosować sieci energetyczne.
Szansa dla klimatu
Morska energetyka wiatrowa jest odpowiedzią na nową rzeczywistość – zmiany klimatu i potrzeby ograniczenia zużycia paliw kopalnych. Jednak eksperci zgromadzeni na panelu „Morska energetyka wiatrowa w Polsce i na świecie" wskazywali, że Polska musi wykonać jeszcze ogromną pracę, przygotowując grunt pod rozwój tej nowej u nas gałęzi gospodarki. Na zachętę – wskazywali zalety dla środowiska i gospodarki.
– Morska energetyka wiatrowa, to jedno z najtańszych źródeł energii. Nie generuje uzależnienia od importu paliw. Ten rodzaj energii już się staje atrakcyjny ekonomicznie – mówiła Monika Morawiecka, prezes PGE Baltica.
Poseł Zbigniew Gryglas (PiS) dodał, że wiatraki na morzu budzą mniej kontrowersji niż na lądzie, ale przede wszystkim, będzie to impuls do stworzenia całkiem nowej branży gospodarki, choć w Polsce nie zbudowano jeszcze ani jednej farmy. – Jeśli założenia rządowego planu się ziszczą, to zbudujemy tysiąc takich konstrukcji, do tego będą potrzebne fundamenty, statki do obsługi i budowy. Mamy nowy przemysł, to wzrost polskiego PKB o 70–80 mld zł – powiedział.
Dla Jarosława Dybowskiego, dyrektora wykonawczego ds. energetyki w PKN Orlen, morska energetyka wiatrowa jest szansą na przeciwdziałanie zmianom klimatycznym, ale także źródłem optymalnego miksu energetycznego.