„Aspekty ekonomiczne Nowego Jedwabnego Szlaku" – pod takim hasłem dyskutowano w Krynicy o projekcie One Belt One Road.
Theresa Fallon, dyrektor CREAS, belgijskiego Centrum Studiów nad Rosją, Europą i Azją, zauważyła, że Chiny mają fundusze i muszę gdzieś je lokować. – Pierwotnie stworzyli Bank Inwestycji Azjatyckich. Pieniądze z niego trafiły przede wszystkim do krajów Azji Środkowej, ale wiele z tych projektów nie przyniosło spodziewanych korzyści – przypomniała. Chińczycy przygotowali zatem kolejny plan, tym razem w Europie, gdzie zaoferowali współpracę 16 krajom: 11 nowym członkom Unii oraz pięciu państwom, które do UE aspirują.
Koło zamachowe
Agnes Szunomar, kierownik zespołu badawczego ds. ekonomii rozwoju Węgierskiej Akademii Nauk wskazywała, że globalny kryzys finansowy nadał projektowi nowej dynamiki. – Inicjatywa 16+1 wydaje się bardzo udana i jest szansą dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej – stwierdziła Szunomar. Przykładem może być budowa linii kolejowej Budapeszt–Belgrad, która połączy kraje niemające dostępu do morza z portem w Pireusie. Chińczycy mają 80 proc. udziałów w tym porcie. – Musimy jednak spłacić kredyt, którego 80 proc. na tę linię kolejową dały Chiny – ostrzegała Szunomar.
Chińska inicjatywa ma wymiar ponadeuropejski i okazała się zagadką dla Rosji. – Dwa lata dyskutowaliśmy, co z tą inicjatywą zrobić i doszliśmy do wniosku, że jesteśmy częścią tego projektu oraz powinniśmy wnieść do niego nasze własne strategiczne cele, zarówno na poziomie rządowym, jak i lokalnym – zauważył Siergiej Afontsev, dyrektor departamentu teorii gospodarczej, członek Akademii Nauk, Instytut Gospodarki Światowej i Stosunków Międzynarodowych.
Na euroazjatycką skalę Nowego Jedwabnego Szlaku zwracał uwagę Paolo Raimondi, analityk gospodarczy z Isiamed Digitale i Włoskiego Instytutu Azji i Morza Śródziemnego. – Projekt przyspieszy euroazjatycki wzrost. Ma on nie tylko wymiar transportowy. Dla państw na szlaku to możliwości rozwoju infrastruktury i gospodarki. Europa nie powinna czekać, tylko korzystać z tej nowej szansy – mówił Raimondi.