– Credit Suisse znamy od lat, a od jakiegoś czasu skupujemy akcje tego banku – przyznał wczoraj szejk Hamad bin Jasim bin Jaber al-Thani, prezes Qatar Investment Authority. Fundusz inwestycyjny z maleńkiego szejkanatu nad Zatoką Perską ogłosił, że zamierza wydać 15 mld dol. na kupno akcji szwajcarskiego banku Credit Suisse Group i kilku banków amerykańskich.
Nie jest to pierwsza transakcja, w której arabskie pieniądze zarobione na eksporcie bardzo drogiej ropy naftowej służą do ratowania znajdujących się w kłopotach banków w najbogatszych krajach świata. W ostatnich tygodniach zastrzyk wartości 14,5 mld dol. z kuwejckiego Kuwait Investment Authority i singapurskiego funduszu rządowego Temasek otrzymał Citigroup. Około 6,5 mld dol. z tego samego źródła napłynęło do Merrill Lynch. Zgodnie z szacunkami od momentu ujawnienia zawirowań na rynkach finansowych zachodni świat bankowy otrzymał wsparcie z tego źródła w wysokości ok. 60 mld dol. Według ekonomistów w ciągu najbliższych pięciu lat wartość państwowych funduszy inwestycyjnych wyniesie aż 20 bln dol., podczas gdy dzisiaj ich wolne środki szacowane są na 2,9 bln dol.
Na temat państwowych funduszy inwestycyjnych trwa od dłuższego czasu dyskusja. Rządy europejskie poważnie się obawiają, że jeśli pozwoli się im na nieograniczoną ekspansję, może się to okazać niebezpieczne. Niemiecka kanclerz Angela Merkel domaga się wręcz specjalnych regulacji dotyczących tych pieniędzy. Hillary Clinton w czasie obecnej kampanii wyborczej domagała się od właścicieli tych pieniędzy więcej informacji na temat źródeł ich pochodzenia.
– Pieniądze z państwowych funduszy inwestycyjnych powinny być traktowane jak każde inne, pod warunkiem jednak, że ich działalność jest całkowicie przejrzysta – powiedział „Rz” Jean Lemierre, prezes Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju.
Jacek Chwedoruk, prezes zarządu Rothschild Polska, nie ma natomiast wątpliwości, że środki pochodzące z funduszy rządowych są już także w Polsce.