Prognozowane spowolnienie gospodarcze w Polsce w przyszłym roku może niekorzystnie się odbić na firmach, które skorzystały z unijnych dotacji na inwestycje. Zobowiązały się one bowiem do utrzymania określonych efektów projektu (np. wzrost zatrudnienia, poziom eksportu, profil działalności) przez trzy do pięciu lat od jego zakończenia. Jeśli spadek zamówień nie pozwoli im zachować tych rezultatów, będą zmuszone zwrócić część lub całość dotacji, i to z odsetkami.
– Bardzo nas to martwi. W razie kryzysu poligrafia cierpi jako jedna z pierwszych – mówi Tadeusz Chęsty, szef drukarni Pozkal. Firma otrzymała ok. 11,6 mln zł dotacji na zakup nowej linii produkcyjnej. – Ale zrobimy wszystko, by nie dopuścić do najgorszego; wierzę, że nam się uda – podkreśla Chęsty.
Być może w sukurs przedsiębiorcom przyjdzie Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. – Nie dopuścimy do tego, by z powodu osłabienia w gospodarce firmy musiały masowo zwracać dotacje – deklaruje „Rz” Jarosław Pawłowski, wiceminister rozwoju. – W umowach o dofinansowanie zawarty jest zapis, że jeśli niedopełnienie obowiązków wynika z tzw. siły wyższej, nie jest to wina beneficjenta. Zwykle za siłę wyższą uznaje się katastrofy naturalne czy inne zdarzenia losowe. Ale to także zmiana cyklu koniunkturalnego. Silne osłabienie gospodarcze oznacza, że zmieniła się rzeczywistość ekonomiczna w porównaniu z tą, w której przedsiębiorca planował swoją inwestycję – wyjaśnia Pawłowski.
Minister podkreśla jednak, że nie będzie to generalna zasada, każdy przypadek niedotrzymania trwałości efektów projektów będzie rozpatrywany indywidualnie. – Nasze stanowisko musimy jeszcze skonsultować z Komisją Europejską – dodaje.
Zapowiedź konsultacji jest istotna. Według ekspertów wahania koniunktury trudno uznać za działanie siły wyższej. – Spowolnienie tempa rozwoju jest niejako wkalkulowane w działalność gospodarczą i do pewnego stopnia do przewidzenia, by więc zakwalifikować je jako siłę wyższą, musiałoby przybrać rozmiary kataklizmu – wskazuje dr Zbigniew Banaszczyk z Wydziału Prawa UW.