– Zamiast zrzucać winę na partnerów, lepiej byłoby się zastanowić nad własnymi błędami – powiedział Wen Jiabao podczas Forum Ekonomicznego w Davos.
Sekretarz skarbu USA Timothy Geithner zapowiada wręcz, że prezydent Barack Obama agresywnie wykorzysta wszystkie środki dyplomatyczne, aby doprowadzić do zmiany chińskiej polityki pieniężnej.
Problem jednak w tym, że kondycja amerykańskich finansów jest w dużej mierze uzależniona właśnie od Chin. To Chińczycy są dzisiaj największymi nabywcami amerykańskich obligacji skarbowych i drugim po Japonii ich posiadaczem. A ich zakupy wpływają na podwyższenie kursu dolara.
Po wypowiedzi Geithnera cena obligacji z długim terminem wykupu spadła, a wielu dilerów jest zdania, że pekińskie władze zadecydują o wyhamowaniu zakupów amerykańskich papierów. Sekretarz skarbu w swojej wypowiedzi zapędził się do tego stopnia, że niewiele brakowało, aby oficjalnie określił Chiny jako manipulatora kursowego. – Problemem teraz pozostaje, jak i kiedy zająć się na poważnie tą sprawą, aby korzyści były większe niż szkody – powiedział Geithner.
Tym, co Chińczyków dzisiaj najbardziej niepokoi, są przejawy handlowego protekcjonizmu, najsilniejsze właśnie w Stanach Zjednoczonych. Od kiedy Pekin zrezygnował ze związania kursu juana z dolarem, wartość chińskiej waluty wzrosła o 19 proc. To jednak nie wyhamowało chińskiego eksportu, a praktycznie wszyscy znaczący partnerzy handlowi Chin mają w tej wymianie ujemne saldo.