– Szefowa ukraińskiego rządu musi znaleźć pieniądze, by wypełnić dochodową część budżetu i realizować wypłaty – mówi „Rz” Ołeh Soskin, doradca ds. gospodarczych byłego prezydenta Leonida Kuczmy.
Podczas pobytu w Monachium Julia Tymoszenko przyznała, że Kijów prowadzi rozmowy w sprawie kredytów z kilkoma krajami, w tym z Rosją. Sprostowała jednak doniesienia rosyjskiej i ukraińskiej prasy, która ujawniła, że w zamian za 5 mld dol. pożyczki (rozłożonej na pięć – siedem lat) Rosja żąda spełnienia kilku warunków. „Ukraina miałaby m.in. zrzec się roszczeń wobec majątku byłego ZSRR (w tym także za granicą) oraz uznać, że zadłużenie ukraińskich przedsiębiorstw wobec rosyjskiego państwowego WnieszEkonomBanku jest oficjalnym długiem Ukrainy” – pisał opiniotwórczy kijowski tygodnik „Dzerkało Tyżnia”.
– Trudno oszacować wysokość takich należności, ale Rosja w charakterze rekompensat, mogłaby na przykład przejmować ukraińskie spółki paliwowe lub dystrybutorów gazu zadłużonych wobec koncernu Gazprom – podkreślił Soskin.
Tegoroczny deficyt ukraińskiego budżetu sięga 40 mld hrywien (ponad 5,5 mld dol.). Z tego powodu pod znakiem zapytania stanęła sprawa pożyczki Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który obiecał Ukrainie 16,5 mld dol. kredytu, ale wstrzymuje się z przelaniem drugiej transzy środków (pierwsza– 4,5 mld dol. – została przekazana w listopadzie ub. roku). Decyzja w sprawie rosyjskiej pożyczki dla Ukrainy ma zapaść w tym tygodniu, podczas kolejnej tury rozmów w Moskwie.