Wychowywanie Łukaszenki

To nie białoruski dług wywołał gazowy konflikt. Nie rozpętuje się takiej wojny z powodu 200 milionów – przekonują rosyjscy analitycy

Publikacja: 25.06.2010 04:09

Alaksander Łukaszenko

Alaksander Łukaszenko

Foto: AFP

Miłość i nienawiść Moskwy i Mińska trwa już od lat. – To, co widzimy, to zniecierpliwienie krnąbrnością Łukaszenki, który żyje przecież i utrzymuje się u władzy de facto za pieniądze Kremla. Putin stwierdził, że nie może już dłużej na takich zasadach dopłacać 15 proc. rocznie do białoruskiego budżetu – mówi „Rz” białoruski analityk i opozycjonista Jarosław Romanczuk.

Rosja nie jest gotowa wypuścić Białorusi ze swojej strefy wpływów. By, jak twierdzą co bardziej nacjonalistyczni komentatorzy, „nie obudzić się rano z granicą NATO pod Smoleńskiem”. – Termin gazowej wojny też nie jest przypadkowy. Sprawa była dobrze przemyślana. Moskwa zdecydowała się na spór z Białorusią, ale nie chce go zostawiać na zimowe miesiące, kiedy ewentualne przerwy w dostawach byłyby dla europejskich odbiorców dużo bardziej dotkliwe – ocenia rosyjski politolog Aleksiej Makarkin.

Łukaszence świadomość, że na Białorusi nie ma dla niego alternatywy jako partnera Moskwy, dodawała skrzydeł. Dlatego szedł na całość, kategorycznie odmawiając uznania niezależności Abchazji i Osetii Południowej, flirtując z UE i w końcu – co rozwścieczyło Kreml do białości – blokując podpisanie unii celnej Moskwy, Astany i Mińska oraz żądając zwolnienia z opłat celnych za rosyjską ropę. Teraz Moskwa wysyła mu sygnał ostrzegawczy. „Zachęcona udaną akcją wychowawczą wobec Ukrainy Moskwa zaczyna wychowywać Łukaszenkę” – pisze rosyjska ekonomistka Irina Jasina na łamach „Forbes Russia”. Przede wszystkim na korzyść Rosjan działa sytuacja wewnętrzna – zbliżający się termin wyborów prezydenckich na Białorusi, wypadających pod koniec stycznia przyszłego roku. – To jest główny katalizator tej rozgrywki – uważa Romanczuk.

Łukaszenko już zaczął nieoficjalną kampanię wyborczą, w której kreuje się jako główny obrońca białoruskich interesów przed zachłanną Moskwą. Ataki ze wschodu tylko pozornie mu w tym pomagają. – Czekanie do stycznia może być dla niego brzemienne w skutki, bo ostatnie rezerwy szybko się kończą i lada dzień Białorusini boleśnie odczują brak ekonomicznego wsparcia – tłumaczy Romanczuk. Jest przekonany, że Moskwa szykuje następne odsłony – od początku lipca zaczną się, jego zdaniem, kolejne problemy.

Według Romanczuka Moskwa ma jeszcze jeden argument. – W ekstremalnym wariancie może nie uznać wyników wyborów. A sojusz Rosji, UE i białoruskiej opozycji to spełnienie najgorszych koszmarów Łukaszenki – ocenia.

[i]—Justyna Prus z Moskwy[/i]

Finanse
Warren Buffett przejdzie na emeryturę. Ma go zastąpić Greg Abel
Finanse
Berkshire ze spadkiem zysków, rośnie za to góra gotówki
Finanse
Polacy niespecjalnie zadowoleni ze swojej sytuacji finansowej
Finanse
Norweski fundusz emerytalny z miliardową stratą
Finanse
TFI na zakupach, OFE wyprzedają polskie akcje