Akt oskarżenia przeciwko urzędnikom Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (poprzedniczki Komisji Nadzoru Finansowego) skierowało kilkudziesięciu klientów domu maklerskiego Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej.
Siedmiu oskarżonym – m. in. przewodniczącemu Komisji Jarosławowi K. i jego zastępcy Witoldowi P. – zarzucają działanie na szkodę inwestorów i niedopełnienie obowiązków. W wyniku bankructwa WGI w 2006 r., pieniądze straciło 1,5 tys. inwestorów. W postępowaniu upadłościowym zgłoszono wierzytelności na blisko 320 mln zł.
– KPWiG miała chronić interes inwestorów, a nie podmioty rynku kapitałowego. Niestety, w naszym przypadku było inaczej. Jeśli dziś KNF nie potrafi przyznać się do błędu, liczmy, że nakaże im to sąd – mówi „Rz" Arkadiusz Pragłowski, jeden z klientów WGI, dziś szef stowarzyszenia Poszkodowanych przez WGI.
Zdaniem wierzycieli winę w całej sprawie ponosi KPWiG, która już w lipcu 2005 r. zawiadomiła prokuraturę o podejrzeniu przestępstwa – nielegalnym prowadzeniu funduszu inwestycyjnego przez WGI Dom Maklerski. Podczas kontroli wykryto różnice w zestawieniach wycen rachunków klientów a stanem rzeczywistym kont. Jednak aż do kwietnia 2006 r. Komisja nie cofnęła licencji WGI ani nie poinformowała jej klientów o złożonym doniesieniu do prokuratury. W tym czasie WGI przybyło kolejnych inwestorów, którzy zostawili w spółce 100 mln zł.
– Na półtora miesiąca przed cofnięciem spółce licencji zadzwoniłem do KPWiG, by upewnić się, że WGI działa zgodnie z prawem. Miałem wątpliwości co do ich oferty inwestycyjnej. Usłyszałem, że jak najbardziej, przecież są licencjonowanym domem – utyskuje Pragłowski.