Indeks roleksa idzie w górę

Pełne restauracje, auta sprzedające się od ręki. Ale i znaczny dołek w przemyśle tekstylnym

Publikacja: 30.11.2012 23:20

Sześciomilionowe Shenzhen czystością i organizacją ruchu bardziej przypomina zdyscyplinowaną Japonię

Sześciomilionowe Shenzhen czystością i organizacją ruchu bardziej przypomina zdyscyplinowaną Japonię niż chaotyczny Pekin

Foto: AFP

Statki w zatoce Qianhai między Shenzhenem i Hongkongiem załadowane do granic możliwości kontenerami starają się wypłynąć w morze. Na parkingach maszyn budowlanych ruch jak w centrach handlowych przed świętami. Tak wygląda spowolnienie w chińskiej gospodarce.

Instytuty statystyczne prognozują, że są to ostatnie miesiące spowolnienia. W 2013 r. PKB ma się zwiększyć w tempie przynajmniej 8,2 proc. I to nawet w niekorzystnej sytuacji, kiedy największe rynki – Europa i Stany Zjednoczone – będą borykały się z kłopotami.

Wolniej, ale nie wszędzie

Chińskie gazety najchętniej pokazują kondycję gospodarki jako muskularnego misia pandę na ruchomej bieżni, który nieustannie sam podkręca sobie tempo. Ale przewieszony przez poręcz ręcznik we wzór chińskiej flagi ocieka już potem: szybciej biec już nie może.

Inżynier Long Qi, odpowiedzialny za budowę nowego terminalu lotniczego na lotnisku w Shenzhenie tuż przy granicy z Hongkongiem przyznaje, że teraz, kiedy tempo wzrostu gospodarczego spowolniło, łatwiej jest znaleźć dobrą firmę budowlaną. Lotnisko, które już w przyszłym roku będzie w stanie obsłużyć 45 mln pasażerów, powstanie w dwa lata. Koszt? Miliard dolarów. Na razie lotnisko w sześciomilionowym Shenzhen, które czystością i organizacją ruchu raczej przypomina zdyscyplinowaną Japonię niż chaotyczne Pekin czy Szanghaj, jest w stanie obsłużyć 31 mln pasażerów rocznie. Ruch ma tutaj rosnąć w przyszłości o 7–8 proc. rocznie.

– Chińska gospodarka przyspiesza. Wzrost będzie raczej zasługą inwestycji i wreszcie popytu wewnętrznego niż eksportu – uważa Chen Dongqi, wiceszef Instytutu Badań Makroekonomicznych. Jego zdaniem cały kończący się już rok przyniesie nie więcej niż 7,7 proc. wzrostu, najmniej od 5 lat.

Chińską gospodarkę ma pobudzić m. in. wzrost popytu na auta i ożywienie w budownictwie. Christoph Stark, szef niemieckiego koncernu BMW na Chiny, jest zdania, że w ciągu trzech lat jego marka będzie w stanie z łatwością sprzedać milion aut. W ciągu 10 miesięcy (styczeń – październik 2012 roku) BMW i Mini sprzedał w Chinach 264 tys. aut. Stark nie ukrywa, że wielkie nadzieje wiąże z miejscową produkcją z fabryki w Shenyangu na północy kraju, która została otwarta w maju tego roku, a jej wydajność to 300 tys. aut rocznie.

Tekstylny dołek

Większe kłopoty mają mniejsze miasta, które dotychczas żyły dzięki eksportowi. Ostatnie miesiące w roku były dla nich zazwyczaj czasem największych zamówień. – W tym roku zdarzają się dni, że nie dzwoni żaden z klientów – skarży się Huang Yan z Zhejiang Weizi Textile, właściciel sieci sklepów w prowincji Shaoxing. – Niestety, małe fabryczki tekstylne jako pierwsze odczuwają problemy – narzeka Huang. Kłopot polega na tym, że partnerami firm z Zheijang są małe rodzinne włoskie warsztaty, które w tej chwili przeżywają największe kłopoty w swojej historii. – Nie mam co liczyć na to, że nasz zysk w tym roku wyniesie chociaż połowę tego co w ubiegłym roku – skarży się Hoang. Cały czas spadają też ceny.

Zheijang leży w jednym z tekstylnych zagłębi Chin, gdzie zarejestrowanych jest dobrze ponad tysiąc firm produkujących najróżniejsze rodzaje odzieży, zaś ich roczny obrót szacowany jest na przynajmniej 25 mld dol. Dla Shaoxing to 65 proc. całej produkcji przemysłowej.

Huang przyjechała do Shenzhenu, bo tutaj jest centrum chińskiego eksportu. Ma już umówione spotkania przez weekend. – Tutaj wszyscy pracujemy 7 dni w tygodniu – mówi bardzo poważnie.

Ale są i takie firmy, które podpisały kontrakty na wiele lat do przodu. Yang Lairong, właściciel Jinchan Curtain Co., ma zupełnie inne problemy. Nie chodzi o pieniądze, bo długoterminowe kontrakty gwarantują mu zwiększenie przychodów nawet o 20 proc. rocznie. – Dla mnie problemem jest modernizacja, jaką same wymuszają na sobie chińskie firmy. Już nie ma mowy, że będziemy konkurencyjni dzięki taniej sile roboczej i eksportowi bardzo pracochłonnych wyrobów. Yan Lairong zainwestował w maszyny 800 tys. dol. tylko w ciągu ubiegłego roku. I natknął się na kolejną barierę: płace, jakich żądają wykwalifikowani pracownicy, którzy potrafią obsługiwać nowoczesne maszyny.

– Nie mówiąc o tym, że w Chinach nie ma jeszcze dostępnych technologii, które byłyby w stanie zrównoważyć rosnące wynagrodzenia i roszczenia wykwalifikowanych pracowników – mówi Yan Lairong. – Może wyjście jest gdzie indziej? Może powinniśmy więcej zainwestować we własne projekty, popracować nad znakiem firmowym – zastanawia się. Do Shenzhenu przyjechał na targi wyposażenia dla przemysłu tekstylnego.

Najgorsze minęło

Zaczyna się weekend i do Shenzhen zjeżdżają cudzoziemcy z Hongkongu znudzeni zakupami na Stanley Market, gdzie jest drożej i gorzej. W centrum handlowym Lo Wu, w pięciopiętrowym domu towarowym, gdzie można kupić wszystko, od rosyjskiego kawioru poprzez piękne chińskie antyki i jedwabie, jakich nie ma gdzie indziej na świecie, po podróbki każdego przedmiotu, jaki można podrobić.

Sprawdzam mój „indeks roleksa", czyli ile kosztuje podróbka tego jednego z najbardziej kultowych zegarków na świecie. W 2008 r. na ulicy w Szanghaju uliczny sprzedawca wożący tacę „roleksów" przymocowanych do kierownicy roweru chciał 10 dol. za 12 sztuk. To był akurat szczyt kryzysu, także w Chinach. Pół roku temu w Pekinie „roleksy" były tylko spod lady i kosztowały po 5–6 dol. za sztukę po ostrym targowaniu. A policja bezwzględnie rekwirowała podrobione cacka.

Teraz na Lo Wu „roleksa" kupić trudno. Sprzedawcy chcą nawet po 10 dol. za sztukę. Czyli kryzysu dla Chińczyków raczej nie ma. Pojawiły się również „breitlingi". Ale z 15 dolarów za sztukę trudno zejść w dół.

Zdaniem Ha Jiminga, głównego stratega inwestycyjnego Goldmana Sachsa na Chiny, gospodarka tego kraju odradza się w cyklu o kształcie litery U. I że najgorsze już z pewnością minęło. Analitycy finansowi zalecają już teraz kupno chińskich akcji, które są w tej chwili najtańsze od 2008 r. – Taniej już nie będzie – zapewniają.

Statki w zatoce Qianhai między Shenzhenem i Hongkongiem załadowane do granic możliwości kontenerami starają się wypłynąć w morze. Na parkingach maszyn budowlanych ruch jak w centrach handlowych przed świętami. Tak wygląda spowolnienie w chińskiej gospodarce.

Instytuty statystyczne prognozują, że są to ostatnie miesiące spowolnienia. W 2013 r. PKB ma się zwiększyć w tempie przynajmniej 8,2 proc. I to nawet w niekorzystnej sytuacji, kiedy największe rynki – Europa i Stany Zjednoczone – będą borykały się z kłopotami.

Pozostało 92% artykułu
Finanse
Polacy ciągle bardzo chętnie korzystają z gotówki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli