Statki w zatoce Qianhai między Shenzhenem i Hongkongiem załadowane do granic możliwości kontenerami starają się wypłynąć w morze. Na parkingach maszyn budowlanych ruch jak w centrach handlowych przed świętami. Tak wygląda spowolnienie w chińskiej gospodarce.
Instytuty statystyczne prognozują, że są to ostatnie miesiące spowolnienia. W 2013 r. PKB ma się zwiększyć w tempie przynajmniej 8,2 proc. I to nawet w niekorzystnej sytuacji, kiedy największe rynki – Europa i Stany Zjednoczone – będą borykały się z kłopotami.
Wolniej, ale nie wszędzie
Chińskie gazety najchętniej pokazują kondycję gospodarki jako muskularnego misia pandę na ruchomej bieżni, który nieustannie sam podkręca sobie tempo. Ale przewieszony przez poręcz ręcznik we wzór chińskiej flagi ocieka już potem: szybciej biec już nie może.
Inżynier Long Qi, odpowiedzialny za budowę nowego terminalu lotniczego na lotnisku w Shenzhenie tuż przy granicy z Hongkongiem przyznaje, że teraz, kiedy tempo wzrostu gospodarczego spowolniło, łatwiej jest znaleźć dobrą firmę budowlaną. Lotnisko, które już w przyszłym roku będzie w stanie obsłużyć 45 mln pasażerów, powstanie w dwa lata. Koszt? Miliard dolarów. Na razie lotnisko w sześciomilionowym Shenzhen, które czystością i organizacją ruchu raczej przypomina zdyscyplinowaną Japonię niż chaotyczne Pekin czy Szanghaj, jest w stanie obsłużyć 31 mln pasażerów rocznie. Ruch ma tutaj rosnąć w przyszłości o 7–8 proc. rocznie.
– Chińska gospodarka przyspiesza. Wzrost będzie raczej zasługą inwestycji i wreszcie popytu wewnętrznego niż eksportu – uważa Chen Dongqi, wiceszef Instytutu Badań Makroekonomicznych. Jego zdaniem cały kończący się już rok przyniesie nie więcej niż 7,7 proc. wzrostu, najmniej od 5 lat.