Według prof. Belki, jeśli w Stanach Zjednoczonych będzie się przedłużać zamieszanie w Kongresie dotyczące przyjęcia budżetu i ustawy o długu publicznym to - jak mówił - w skrajnej sytuacji USA będą musiały, albo wykupywać kolejne transze obligacji państwowych, albo radykalnie ograniczyć wydatki bieżące. "Niektórzy mówią, że nawet o 40 proc. To jest sytuacja, która nikogo nie bawi na świecie. Bym powiedział groźna" - dodał.
Pytany, czy sytuacja w USA może mieć wpływać na polskie finanse i gospodarkę powiedział, że najważniejszą rzeczą jest "panować nad naszym rynkiem papierów wartościowych". Jak mówił, nie spodziewa się, aby na tym rynku nastąpiły jakieś turbulencje. Tak samo, jeśli chodzi o rynek złotego, który - zdaniem Belki - jest ustabilizowany. "Złoty nawet się wzmacnia w ostatnim czasie. Polska jest traktowana nie całkiem tak, jak rynki wschodzące, ale jako kraj w miarę stabilny" - powiedział.
Zdaniem prezesa NBP sytuacji w USA możemy się obawiać w mniejszym stopniu, niż np. Brazylia czy Indie. "Jesteśmy w trochę lepszej sytuacji, ale to nie znaczy, że na dłuższą metę taka sytuacja jest dobra dla gospodarki światowej. Jeśli jest niedobra dla gospodarki światowej, to jest niedobra i dla gospodarki europejskiej. Jeśli jest niedobra dla europejskiej to i dla gospodarki Polski. Cieszyć się nie ma z czego, ale i nie ma powodu siać paniki" - przekonywał.
Belka przyjechał do Łodzi, by uczestniczyć w spotkaniu z przedstawicielami firm, które współpracują z NBP, ich raporty i opracowania statystyczne wykorzystuje bank centralny.
W USA trwa od wtorku częściowy paraliż prac rządu, ponieważ 30 września zakończył się rok budżetowy, a Kongres nie zdołał przyjąć nowej ustawy o wydatkach państwa. W konsekwencji około 800 tys. pracowników federalnych jest na bezpłatnych urlopach, a wiele świadczeń urzędów i instytucji federalnych, które nie mają kluczowego znaczenia dla funkcjonowania kraju, jest niedostępnych. Kością niezgody między Republikanami a Demokratami jest reforma systemu ochrony zdrowia, tzw. Obamacare.