Chiny będą drugą Japonią

Chiny i Japonię obecnie więcej dzieli niż łączy. Jednak podobieństw można znaleźć wiele pod względem gospodarczym.

Publikacja: 30.04.2014 18:30

Miasto Sanya w południowych Chinach

Miasto Sanya w południowych Chinach

Foto: Bloomberg

Chiny i Japonia kontynuują walkę na froncie dyplomatycznym. Chiny po wizycie prezydenta Obamy m.in. w Tokio, zaczynają wypominać swoim najeźdźcom kolejne zbrodnie popełnione podczas II wojny światowej. Japonia oczywiście wciąż planuje rewizję polityki militarnej i czai się do jakiegoś skoku. Chiny również się czają, więc nieistniejąca na lądzie granica chińska-japońska zaczyna praktycznie gęstnieć w powietrzu i materializować się gdzieś nad wodami w okolicach spornych wysp Senkaku. Gdy jednak przyjrzeć się danym gospodarczym, okazuje się, że Chiny zaczynają podążać drogą Japonii.

Chiny = Japonia?

Nie jest to dobra wiadomość dla Chin. Według analiz kraj zaczyna wykazywać zbyt duże podobieństwo do Japonii sprzed załamania się tamtejszego rynku. Punktów wspólnych jest całkiem sporo. Porównując ekonomię Tokio z okolic lat 80. XX wieku, zanim w kraju zaczęły pękać bańki spekulacyjne, do obecnej chińskiej, widać następujące punkty wspólne:

- bycie drugą gospodarką świata – Japonia była nią w 1968 roku, wyprzedzając wówczas RFN. Chiny przejęły od niej to miejsce w 2010 roku prześcigając japońskie PKB o 0,4 bln dolarów (odpowiednio 5,9 do 5,5 bln dolarów);

- wartość 1/10 światowego PKB – Japonia stanowiła tę wartość we wczesnych latach 90. XX wieku, Chiny osiągnęły ją w 2007 roku;

- 1/10 światowego handlu – dla Japonii wypadło w 1986 roku, dla Chin w 2010 roku;

- posiadanie największych banków świata – pod koniec lat 80. XX wieku pięć największych banków na świecie należało do Japonii, obecnie w pierwszej dziesiątce znajdują się cztery chińskie banki: ICBC, CCB, ABC i BoC.

Cud gospodarczy

Podobne były także drogi dochodzenia do gospodarczego cudu w obu państwach. Od początku XXI wieku rząd Chin wprowadził podobne do japońskich rozwiązania. Stawiano na konkretne działy rynku  jak przemysł stalowy i stoczniowy, podobnie jak to miało miejsce u sąsiadów. Istotą japońskiej strategii odbudowy po II wojnie światowej było udzielenie szerokich pełnomocnictw Ministerstwu Finansów oraz Bankowi Centralnemu. Mogły one wybierać „odpowiednie" przedsiębiorstwa i udzielać im wsparcia. Sektor bankowości i finansów w Chinach także przypomina japoński. To nie rynki ustalają cenę pieniądza, ale urzędnicy z banków nadzorowanych przez państwo. Polityka udzielania kredytów opiera się w obu państwach na zaufaniu między bankami, a główni pożyczkodawcy mają wsparcie państwa. Waluty obu krajów są osłabione, a chiński juan uważany jest za bardzo niedowartościowany.  W Japonii i w Chinach mieszkańcy oszczędzają na potęgę, ale dlatego, że nie mają zbyt wiele możliwości innego działania z własnymi pieniędzmi.

Chiny stają się coraz bardziej podatne na załamanie na rynku nieruchomości, które Japonia przeszła dwie dekady temu. W lutym 1987 roku zmniejszono stopy procentowe o połowę, a to doprowadziło do zalewu taniego kredytu. Obecnie w Chinach finansowanie przedsięwzięć rośnie w tempie 16 proc. na rok, a inwestycje składają się na połowę chińskiego PKB. Kredyty brane są pod zastaw nieruchomości, ceny tych drugich rosną i ponownie nakręcają niekorzystny dla gospodarki mechanizm. Wszystko to obecnie dzieje się w Chinach, a trzeba pamiętać, że światowy kryzys uderzył nie dalej jak 5 lat temu.

Nadchodzą zombie

Te wszystkie szczegóły przedstawiają sytuację w dużym uproszczeniu, ale analitycy podsumowują ją terminem „ekonomii zombie". Receptą na wyjście z kłopotów może być inwestowanie w firmy rokujące oraz pozwolenie na upadłość tych nie radzących sobie na rynku. Tylko, jak dobrze wskazać te dobre i złe? Na pewno nie pomaga w tym połączenie mechanizmów gospodarki sterowanej przez rząd z tą zorientowaną na rynek. W obu definicja dobrej i złej firmy jest diametralnie różna, zatem prowadzenie takich polityk równolegle podwaja koszty i hamuje cały postęp. Machina biurokratyczna się napracuje, ale koszty poniosą jedynie obywatele. Chiny powinny czym prędzej otworzyć rynek dla zagranicznych banków, pozwolić na bankructwa spółek skarbu państwa i zmniejszenie poziomu wymaganych depozytów. Inaczej na horyzoncie mogą pojawić się zombie.

Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Świat więcej ryzykuje i zadłuża się. Rosną koszty obsługi długu