Z najnowszych danych Departamentu Handlu USA wynika, że liczba rozpoczynanych inwestycji budowlanych obniżyła się w maju o 6,5 proc w porównaniu z poprzednim miesiącem do rocznego poziomu 1,01 miliona nowych budynków. Co więcej liczba wniosków o zezwolenia na budowy domów będąca barometrem przyszłej koniunktury, obniżyła się w ubiegłym miesiącu o 6,4 proc. do rocznego poziomu 991 tys. nieruchomości.
Ciągle na negatywnym poziomie utrzymuje się też wskaźnik zaufania wśród inwestorów budowlanych publikowany przez Krajowe Stowarzyszenie Budowlane i bank Wells Fargo. Co prawda czerwcowy odczyt utrzymuje się w czerwcu na poziomie 49 pkt, w porównaniu z 45 pkt w maju, ale wartość poniżej 50 pkt oznacza, że koniunktura w sektorze jest raczej słaba.
Eksperci od rynku nieruchomości jako jedną z głównych przyczyn osłabienia koniunktury wskazują rosnące koszty kredytów hipotecznych. Choć ich stopy znajdują się wciąż w pobliżu historycznych minimów, wielu Amerykanów nadal nie stać na zakup nowej nieruchomości. Z kolei inwestorzy budowlani, korzystając z lekkiego ożywienia na rynku podwyższyli ceny nowych domów.
W ciągu minionych 12 miesięcy liczba rozpoczynanych budów wzrosła w USA o 9,4 proc. Jednak większość nowych konstrukcji to budynki wielorodzinne. Świadczy to o tym, że Amerykanie ciągle wahają się z decyzją o kupnie własnego domu i wolą na razie mieszkać w wynajmowanych lokalach. Przeciwko inwestowaniu we własną nieruchomość przemawia nie tylko brak bezpieczeństwa zatrudnienia, ale także stagnacja płac, która utrudnia zebranie funduszy na wkład własny. Ten trend sprawia, że odsetek osób mieszkających we własnych domach wynosi obecnie ok. 64,8 proc, podczas gdy w rekordowym 20004 roku wynosił aż 69,2 proc.
Rozwój sektora hamują także możliwości logistyczne. W wyniku kryzysu finansowego i wielkiej recesji wielu zwolnionych pracowników przekwalifikowało się i zmieniło swoje zawody. Obecnie w firmach budowlanych pracuje o prawie 1,5 miliona osób mniej niż w grudniu 2007 roku.