Fundusze emerytalne, hedgingowe i inni zarządzający aktywami starają się dociec przyczyn kurczącej się płynności na rynkach walutowych po serii błyskawicznych krachów (flash crash) jakich doświadczyły niektóre wiodące waluty jak nowozelandzki dolar, norweska korona czy południowoafrykański rand.
Głównym powodem wysychającej płynności mają być nowe regulacje zmuszające banki do kuracji odchudzającej i ograniczania market ma kingu, czyli podtrzymywania płynności na rynku. A przecież gwarancja szybkiej i taniej wymiany walut jest kluczowym zagadnieniem dla wszystkich - od importerów, eksporterów po banki centralne starające się zapewnić sprawne funkcjonowanie globalnych rynków.
Mamy do czynienia z takimi wyzwaniami jak technologia, regulacje, czy otoczenie globalne kształtowane przez bezprecedensową politykę pieniężną - wyliczał Lee Ferridge , strateg State Street Global Markets podczas konferencji TradeTech FX w Miami przypominając, iż każdego roku słychać o zbliżającej się śmierci rynku walutowego, a on jednak mimo wszystko się trzyma.
- Co nie oznacza, że możemy spać spokojnie - ostrzegał.
Jednak płynność jest głównym tematem w branży a szczególnie niepokojące jest, iż zanika w okresach zamieszania na rynkach walutowych, co utrudnia realizację dużych zleceń i zwiększa zmienność kursów. Było to bardzo widoczne chociażby rok temu, kiedy swoją politykę nagle zmienił Szwajcarski Bank Narodowy rezygnując z obrony kursu franka na określonym poziomie wobec euro.