Potężne Niemcy kontra maleńki Liechtenstein – ten konflikt zdominował wczorajsze spotkanie ministrów finansów krajów Unii Europejskiej. Co prawda przedstawicieli księstwa tam nie było, ale ważyły się losy tego raju podatkowego.
Kilka dni wcześniej Berlin omal nie zablokował przyjęcia Liechtensteinu do strefy Schengen – europejskiego obszaru bez kontroli granicznej. Ostatecznie się zgodził, ale zażądał zdecydowanych działań Komisji Europejskiej w celu ukrócenia działalności rajów podatkowych.
Głównym podejrzanym jest Liechtenstein, bo Niemcy weszły w posiadanie poufnych raportów pokazujących działalność około 600 fundacji czy powierników, którzy w imieniu osób fizycznych lokują pieniądze na kontach w tym kraju. Faktycznie jednak podobny proceder ma miejsce w innych państwach znanych z tajemnicy bankowej, jak Andora, Monako czy Szwajcaria. Niemcy szacują, że co roku do ich budżetu wpływa o 30 mld euro mniej z powodu ucieczki oszczędności.
– Są luki w przepisach, bo unijna dyrektywa (o wymianie informacji o oszczędnościach – przyp. red.) stosuje się tylko do osób fizycznych, a nie do instytucji – przyznaje Maria Assimakopoulou, rzeczniczka Komisji Europejskiej.
Dzięki temu Liechtenstein nie musi przekazywać innym krajom informacji o wypłacanych odsetkach. Taki obowiązek istnieje w przypadku kont, których posiadaczami są osoby fizyczne. Wtedy państwo pochodzenia nakłada na oszczędzającego podatek, zgodnie z zasadą kraju-rezydencji. Jeśli ktoś o kontach nie wie, to oszczędzający.