Przyszłoroczny deficyt wstępnie wyliczony w Ministerstwie Finansów na poziomie 14,5 mld zł został dostosowany do zobowiązań zawartych w programie konwergencji – zapewnia „Rz” prof. Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów. – Jeśli mamy obniżać co roku deficyt całego sektora, czyli rządu i samorządów, o pół punktu procentowego PKB, to nie możemy sobie pozwolić na dynamiczny wzrost wydatków – dodaje.
Były wiceminister odniósł się do słów ministra finansów Jacka Rostowskiego, który zdementował w środę jego wypowiedź o tym, że przyszłoroczny deficyt budżetu państwa wyliczony został wstępnie przez resort na 14,5 mld złotych.
Tak naprawdę – jak zaznacza prof. Gomułka – deficyt budżetowy może zostać podniesiony. Według niego może nawet do 20 mld zł, a wszystko zależy od realizacji budżetu w tym roku i sytuacji gospodarczej w kraju.
Wstępne szacunki dotyczące dochodów budżetowych państwa w 2009 roku, jakie powstały w resorcie finansów przy okazji przygotowywania programu konwergencji, mówią o 304 mld zł wpływów i potrzebie ograniczenia wydatków do 319 mld zł. Odnosząc te wielkości do tegorocznych założeń budżetowych, które mówią o 281,9 mld zł dochodów i 308,9 mld zł wydatków, oznaczałoby to wzrost wpływów o około 8 proc. i wydatków o niespełna 3,5 proc. – W tym drugim wypadku wzrost sięgnąłby 6 proc. – wyjaśni Gomułka. – W wyliczeniach założyliśmy bowiem, że realizacja budżetu będzie o wiele lepsza, niż to wynika z planu. Ministerstwo przewiduje, że tegoroczny deficyt może wynieść zamiast przewidywanych 27,1 mld zł około 24 mld zł. Po czterech miesiącach roku w kasie państwa ciągle mamy nadwyżkę – na koniec kwietnia sięgnęła ona 0,6 mld zł.
0,6 mld zł wyniosła w budżecie państwa nadwyżka wpływów nad wydatkami na koniec kwietnia