Decyzja o pozostawieniu wysokości stóp procentowych bez zmian cieszy kredytobiorców. Nie zaskoczyła też analityków.
Ale nie spodziewali się oni, że RPP zasygnalizuje możliwość podwyżek stóp w nadchodzących miesiącach. Komunikat po jej posiedzeniu był bardziej jastrzębi od oczekiwań, a to już dla kredytobiorców nie jest dobrą informacją. Rada nie wyklucza, że obniżanie inflacji będzie wymagało dalszego zacieśnienia polityki pieniężnej – wynika z komunikatu RPP. – Do końca roku główna stopa NBP wzrośnie naszym zdaniem do 6,5 proc. z 6 proc. obecnie – mówi Adam Antoniak, ekonomista BPH. Wzrost stóp procentowych w takiej skali oznaczałby, że miesięczna rata nowo zaciąganego kredytu na 150 tys. zł (na 20 lat) zwiększy się o ok. 40 zł (do ok. 1,2 tys. zł).
Pocieszające może być to, że scenariusz wzrostu stóp do końca roku o 0,5 pkt proc. należy do tych pesymistycznych. Wielu ekonomistów uważa, że dojdzie jeszcze tylko do jednej podwyżki o 0,25 pkt proc. – we wrześniu lub w październiku. Niektórzy analitycy (są w mniejszości) nie wykluczają, że Rada w ogóle nie zaciśnie już kredytobiorcom pasa, ponieważ spowolnienie gospodarcze będzie w najbliższych miesiącach coraz bardziej wyraźne.
Komunikat po środowym posiedzeniu został sformułowany w taki sposób, żeby nie nastawiać inwestorów ani podmiotów gospodarczych na konkretne decyzje Rady w przyszłości. RPP ostrzegła, że jest gotowa zdecydowanie walczyć z inflacją, ale jednocześnie podkreśliła, że widzi szansę na osłabienie presji inflacyjnej.
Wysyłanie tak odmiennych sygnałów jest zresztą nie tylko efektem chęci pozostawienia sobie przez Radę otwartych drzwi do dalszych decyzji, ale również głębokich podziałów istniejących w ramach tego gremium. Prawdopodobnie kilku jego członków chciało, aby stopy były podniesione już wczoraj. Inni woleliby z kolei, aby zakończyć cykl podwyżek.