????W weekend demonstranci pikietowali przed parlamentem i siedzibą banku centralnego w Reykjawiku domagając się dymisji jego szefa Davida Oddssona.?
Islandczycy obwiniają bank centralny o braku nadzoru nad upadłymi największymi bankami oraz szybkiej reakcji na kryzys, która doprowadziła do załamania finansów państwa. W tym roku 3500 islandzkich firm z 30 tys. istniejących, zagrożonych jest bankructwem. Głównie te działające w budownictwie, handlu i usługach. Przedsiębiorstwa nie mają dostępu do kredytów.?Nastrojów na wyspie nie uspokoiło ubiegłotygodniowe oświadczenie premiera o rozwiązaniu parlamentu i rozpisaniu nowych wyborów.
Jak podaje IcelandReview demonstracje trwają już nie tylko w stolicy, ale w całym kraju: w 15-tysięcznym Akureyri drugim co do wielkości mieście Islandii; w Isafjordur - stolicy Fiordów Zachodnich, gdzie mieszka dużo Polaków i Egilsstadir na wschodzie, obok którego rok temu amerykański koncern Alcoa uruchomił wielką hutę aluminium. Zbudowało je ponad tysiąc polskich specjalistów i robotników.?
Dziś Alcoa sama ma kłopoty. Plan antykryzysowy koncernu zakłada na ten rok zmniejszenie produkcji aluminium o 18 proc. (750 tys. ton); zwolnienie 13,5 tys. ludzi (13 proc.) z liczącej 97 tys. załogi w zakładach w 34 krajach; zamrożenie pensji na obecnym poziomie; sprzedaż niedochodowych spółek i zmniejszenie wydatków o połowę.?Iwona Trusewicz