Ministerstwo Finansów nie chce, by zagraniczni inwestorzy korzystali jednocześnie z kilku form pomocy publicznej. Choć zmian w przepisach jeszcze nie ma, już teraz minister finansów torpeduje przyznawanie rządowych grantów firmom, które ubiegają się też o dotacje unijne.
Inwestorzy są zdezorientowani i zaniepokojeni. – Jakość i ilość zachęt to przy wyborze miejsca pod inwestycję jeden z kluczowych czynników. Takie kroki mogą blokować napływ zagranicznego kapitału i szkodzić konkurencyjności Polski – uważa Jacek Levernes, prezes HP GBC we Wrocławiu i szef Związku Liderów Sektora Usług Biznesowych w Polsce.
Dziś przepisy pozwalają na jednoczesne korzystanie z trzech form pomocy: funduszy unijnych, zwolnienia z podatku dochodowego w specjalnych strefach ekonomicznych oraz rządowych grantów. Maksymalna wysokość wsparcia nie może jednak przekroczyć połowy wartości inwestycji. Tymczasem granty, choć ich udział w całej pomocowej puli może być najmniejszy – według firmy doradczej Deloitte ich wysokość waha się w granicach od 3,5 do 7 proc. wartości inwestycji – okazują się szczególnie istotne. Według ekspertów to dowód na szczególne relacje inwestora z rządem, podnoszący prestiż inwestycji.
[wyimek]152 mln zł przeznaczył z budżetu rząd na wsparcie inwestycji w 2010 r.[/wyimek]
– Bez rządowego wsparcia nie byłoby w Polsce takich projektów jak LG Philips, HP czy IBM. Ta pomoc okazała się języczkiem u wagi, przesądzającym o lokalizacji – mówi Marcin Kaszuba z Ernst & Young.