Portugalia w tarapatach

Portugalia może być kolejnym po Grecji i Irlandii krajem strefy euro, który prosi o pomoc. Możliwe, że nie ostatnim

Publikacja: 11.01.2011 01:07

Premier Hiszpanii José Luis Rodriguez Zapatero

Premier Hiszpanii José Luis Rodriguez Zapatero

Foto: PAP/EPA

110 mld euro w maju 2010 r. dla Grecji, 85 mld euro w listopadzie dla Irlandii i od 60 do 80 mld euro dla Portugalii w styczniu 2011 r. Tak typują inwestorzy, a oczekiwania na pakiet ratunkowy dla kolejnego kraju strefy euro wzmacniają doniesienia medialne cytujące anonimowe dobrze poinformowane źródła.

Według tych informacji Niemcy i Francja, a także Hiszpania, wywierają presję na Lizbonę, aby ta zwróciła się o wspólną pomoc do fundowanego przez kraje strefy euro Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej oraz do Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

[wyimek]4,9 proc. PKB ma wedlug Komisjii Europejskiej wynieść w tym roku deficyt finansów Portugalii[/wyimek]

Chodzi o pakiet skonstruowany na wzór irlandzkiego, który jako pierwszy był finansowany właśnie przez EFSF. Bo gdy o pomoc prosiła Grecja, EFSF jeszcze nie istniał i doszło do jednorazowej zrzutki MFW i państw strefy euro, która musiała być osobno zatwierdzona przez parlamenty wszystkich państw strefy euro.

Po doniesieniach dotyczących Portugalii euro osłabiło się wobec dolara najbardziej od czterech miesięcy (do 1,2876).

[srodtytul]EBC skupuje obligacje [/srodtytul]

Lizbona na razie pomocy nie chce i zaprzecza, by prowadziła jakiekolwiek rozmowy. – Te doniesienia są nieprawdziwe i zupełnie bezpodstawne – powiedział rzecznik rządu portugalskiego. Informacje o wywieranym nacisku kwestionują także oficjalnie przedstawiciele rządów w Berlinie, Paryżu i Madrycie.

Ale nie zmniejsza to presji na portugalskie aktywa. Dług tego kraju jest wyceniany najgorzej w historii obecności w strefie wspólnej waluty – rentowność obligacji 10-letnich doszła do 7,25 proc. Po południu spadała ze względu na interwencyjny skup długu przez Europejski Bank Centralny, ale wciąż utrzymuje się powyżej 7 proc., czyli poziomu, po przekroczeniu którego Grecja i Irlandia poprosiły Brukselę o pomoc.

– Gdyby rentowność trwale spadła, to Portugalia sobie poradzi, bo rząd wprowadza dobre reformy. Ale ceny długu na obecnym poziomie Portugalia nie wytrzyma. Przy słabych perspektywach wzrostu gospodarczego nie będzie w stanie go obsługiwać – mówi Zsoltan Darvas, ekspert brukselskiego instytutu badawczego Bruegel. Dlatego, według niego, Lizbona powinna poprosić o pomoc. – Zyska czas. Te dwa – trzy lata potrzebne jej na pokazania rynkowi, że sobie radzi – dodaje ekspert.

Według niego Portugalia to przypadek podobny do Irlandii: oba kraje są w dłuższej perspektywie wypłacalne, ale potrzebują pomocy dziś, gdy rynek nie ufa rządom i szuka kolejnych ofiar.

– To sytuacja zupełnie inna niż Grecji, która nawet z europejską pomocą sobie nie poradzi i nie będzie w stanie obsługiwać swojego długu – przewiduje Darvas.

Jeśli Lizbona zdecyduje się o pomoc poprosić, to będzie ją można zorganizować dość szybko. W przypadki Irlandii prace ekspertów MFW, Komisji Europejskiej i rządu w Dublinie nad szczegółami pakietu i oczekiwanymi reformami zajęły niespełna tydzień. Potem pakiet zatwierdzili ministrowie finansów strefy euro i całej UE w czasie niedzielnego spotkania. Ponieważ EFSF już istnieje, więc – inaczej niż w przypadku Grecji – nie są wymagane wielotygodniowe przygotowania i zwoływanie nadzwyczajnego szczytu przywódców UE.

[srodtytul]Komu wystarczy euro[/srodtytul]

Pieniędzy na Portugalię z pewnością wystarczy. Bo cały fundusz ratunkowy, na który składają się i EFSF, i gwarancje MFW – sięga 750 mld euro. Z czego na razie ratowano tylko Irlandię kwotą 67,5 mld euro.

Obawy o wyczerpanie się funduszu ratunkowego mogą pojawić się dopiero w momencie, gdyby zaszła konieczność ratowania dużych gospodarek, jak hiszpańska czy włoska. Od miesięcy na czele listy zagrożonych jest Portugalia, a za nią sąsiednia Hiszpania. Eksperci mają jednak nadzieję, że na Portugalii się skończy. – Są podstawy by sądzić, że to ostatnia akcja ratunkowa. Hiszpania jest w znacznie lepszej sytuacji fiskalnej – uważa Zsolt Darvas. Przyznaje jednak, że nastroje inwestorów są nieprzewidywalne.

Niepokój rynków w ostatnim czasie budzi także Belgia. Kraj ten nie znalazłby się na liście ryzyka, gdyby nie permanentny kryzys polityczny. Od wyborów w czerwcu 2010 r. partie z obu stron granicy językowej nie są w stanie stworzyć nowego rządu. I choć tarcia polityczne to już tradycja w tym kraju, to tym razem trwają one wyjątkowo długo i przypadają na czas kryzysu.

Rentowność 10-letnich belgijskich obligacji wzrosła do poziomu prawie 4,3 proc., najwyższego od 2009 r. I choć dług publiczny jest znacznie wyższy niż w Portugalii czy Hiszpanii (sięga 97 proc. PKB), a deficyt budżetowy dochodzi do 6 proc. PKB, to na razie paniki jeszcze nie ma. Eksperci zwracają uwagę, że Belgia to jeden z najlepiej rozwiniętych krajów UE, z wieloletnią tradycją wysokiego długu, finansowanego przede wszystkim przez samych Belgów, i z wysokim wskaźnikiem oszczędności prywatnych.

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autorki:

[mail=a.slojewska@rp.pl]a.slojewska@rp.pl[/mail][/i]

110 mld euro w maju 2010 r. dla Grecji, 85 mld euro w listopadzie dla Irlandii i od 60 do 80 mld euro dla Portugalii w styczniu 2011 r. Tak typują inwestorzy, a oczekiwania na pakiet ratunkowy dla kolejnego kraju strefy euro wzmacniają doniesienia medialne cytujące anonimowe dobrze poinformowane źródła.

Według tych informacji Niemcy i Francja, a także Hiszpania, wywierają presję na Lizbonę, aby ta zwróciła się o wspólną pomoc do fundowanego przez kraje strefy euro Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej oraz do Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Finanse
Warren Buffett przejdzie na emeryturę. Ma go zastąpić Greg Abel
Finanse
Berkshire ze spadkiem zysków, rośnie za to góra gotówki
Finanse
Polacy niespecjalnie zadowoleni ze swojej sytuacji finansowej
Finanse
Norweski fundusz emerytalny z miliardową stratą
Finanse
TFI na zakupach, OFE wyprzedają polskie akcje