Z inicjatywą wprowadzenie nowego podatku wystąpiła przewodnicząca komisji ds. audytu litewskiego Sejmu Lerata Graużynienie. Miałby to być sposób na zmniejszeniu udziału szarej strefy w litewskiej gospodarce.
- Tam (w seks-usługach - przyp. red) krąży tylko gotówka i to bardzo duża - cytuje posłankę agencja Delfi.
Minister finansów Ingrida Szimonite odpowiedziała na inicjatywę, że aby opodatkować prostytutki, „nie trzeba legalizować tego biznesu”. - Wszystkie dochody - legalne i nielegalne powinny być opodatkowane - mówiła szefowa resortu finansów na posiedzeniu parlamentarnej komisji.
- Jeżeli uznajecie prostytucję za biznes, to trzeba szukać sposobów jego uporządkowania. Teraz ani w budżecie Litwy nie ma pieniędzy, ani w rodzinach - spokoju - odparowała posłanka. Obecnie na Litwie państwo zarabia na prostytucji, tylko gdy ściąga grzywny. Wg informacji portalu Runet wynoszą one od 114 do 190 dol., a w wypadku recydyw - do 380 dol.. Prostytutki mogą też być aresztowane na 30 dni, co daje szerokie pole do korupcji.
Żadnych kar nie przewidziano dla prawdziwych „biznesmenów” tej sfery - alfonsów, stręczycieli i właścicieli nielegalnych domów publicznych.