Zeszły rok nie był czasem dynamicznego wzrostu ani poprawy kondycji finansowej najmniejszych firm. GUS podał właśnie informacje o ubiegłorocznej działalności tych, które zatrudniają do dziewięciu osób (podaje je raz w roku, w październiku). – Dane są dość rozczarowujące, gdy przypomnimy sobie, że firmy te są poważnymi beneficjentami programów i funduszy unijnych – przyznaje Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK.
GUS podał, iż liczba małych firm zwiększyła się o 3 proc. Istniało ich pod koniec 2010 roku 1,71 mln. Pracowało w nich niespełna 3,47 mln ludzi. To o ok. 50 tys. osób mniej niż rok wcześniej. Wciąż są to głównie małe, dwu – trzyosobowe przedsięwzięcia.
Jerzy Bartnik, szef Związku Rzemiosła Polskiego, tłumaczy, dlaczego mikrofirmy tak powoli odbudowują swoją pozycję: – One najbardziej odczuwają problemy z zatorami płatniczymi, z ich usług jako kooperantów najczęściej rezygnują duże podmioty, gdy dochodzi do spowolnienia.
Mikrofirmy płacą mniej swoim pracownikom niż duże przedsiębiorstwa. W zeszłym roku przeciętna pensja wyniosła 1879,1 zł (wobec 1806,2 zł rok wcześniej). W podmiotach, które prowadziły osoby fizyczne, jeszcze mniej – ok. 1,6 tys. zł
Nieznacznie, o 3,2 proc., wzrosły łączne przychody mikrofirm. Wyniosły 761,4 mld zł. Jest to mniejszy wzrost niż w 2009 r., gdy przychody były o ponad 4 proc. wyższe niż rok wcześniej. W 2010 r. przeciętne przychody na jednego pracującego wyniosły 218,8 tys. zł (wobec 209,3 tys. zł rok wcześniej) i były najwyższe w jednostkach prowadzących działalność związaną z finansami i ubezpieczeniami (830,6 tys. zł).