W odróżnieniu od Europy Środowej, którą aura potraktowała w tym roku szczególnie łaskawie (ku rozpaczy narciarzy) ogromne połacie Stanów Zjednoczonych odczuły skutki zimowej pogody. Ostatni zimowy sztorm przeszedł nad Środkowym Zachodem i Wschodnim Wybrzeżem USA w dniach 11-13 marca. Wcześniej regiony te przez wiele dni znajdowały się pod wpływem "polarnego wiru" niosącego ze sobą wyjątkowo niskie temperatury i opady śniegu. Zimowa pogoda wywindowała w górę ceny gazu. Utrudniła też przesyłanie surowca za pośrednictwem gazociągów.
W skali całego kraju liczba dni, w których Amerykanie włączali w domach ogrzewanie była w tym sezonie o 13 proc. wyższa niż w ubr. i o 10 proc. wyższa od średniej za minionych 10 lat.
Według najnowszych szacunków Energy Information Administration (EIA), będącej częścią Departamentu Energii USA, w tym roku koszty ogrzewania propanem domów na Środowym Zachodzie będą aż o 54 proc. wyższe niż podczas poprzedniej zimy. Ale wyższe rachunki zpłacą też ogrzewający gazem ziemnym i elektrycznością. W tym regionie statystyczne gospodarstwo domowe zapłaci w tym sezonie grzewczym ok. 2212 dol., podczas gdy w ubr. było to 1333 dol. Na Wschodnim Wybrzeżu skok jest nieco mniejszy, ale bardziej znaczący – 1940 dol. do 2412 dol. – szacuje EIA.
Wyższe rachunki za prąd, którym ogrzewa się domy przede wszystkim na Południu USA oraz za gaz ziemny i propan (Środkowy Zachód i Wschodnie wybrzeże) nie pozostaną bez wpływu na kondycję gospodarstw domowych – twierdzą ekonomiści. Uszczuplone portfele sprawią, że Amerykanie będą musieli ograniczyć konsumpcję. Dla gospodarki kraju, w którym wewnętrzny popyt generuje ok. 70 proc. PKB nie jest to dobra wiadomość, choć trudno obecnie dokładnie oszacować skutki ostrej zimy.