Według szacunków prowadzonego przez Bank Światowy  International Comparison Program, według cen z 2011 roku,  biorąc pod uwagę siłę nabywczą chińskiej waluty gospodarka tego kraju stanowiła równowartość 87 proc. gospodarki amerykańskiej. To aż o 15 proc. więcej niż wynosiły poprzednie szacunki. Biorąc pod uwagę różnice w tempie rozwoju obu krajów, przyjmując to kryterium obie gospodarki powinny się ze sobą zrównać na przełomie 2014-2015 r. – twierdzą ekonomiści.

Główne biuro statystyczne Chin, mimo formalnego uczestnictwa w International Comparison Program (którego wyniki publikuje się co 6 lat) i dostarczenia danych, odcięło się od konkluzji autorów raportu. Biorąc pod uwagę oficjalne kursy wymiany juana gospodarka Państwa Środka stanowiła równowartość tylko ok. 60 proc. gospodarki USA.

Chińczycy mają powody, aby kwestionować obliczenia BŚ. Pekin od lat krytykowany jest za utrzymywanie zaniżonego kursu juana, co dodatkowo promuje eksport z tego kraju. Światowe agencje przypominają też, że rząd Chin podobnie sceptycznie odnosił się do innych sukcesów gospodarczych: wyprzedzenia Niemiec jako największego eksportera na świecie, Japonii jako drugiej gospodarki globu oraz USA jako kraju o najwyższej wartości wymiany handlowej. Według oficjalnej wykładni Pekinu Państwo Środka jest  krajem ludzi o przeciętnych dochodach. Taka postawa pozwala m.in. na utrzymywanie liberalnych norm ekologicznych i dużo większą emisję gazów cieplarnianych niż w przypadku krajów wysoko rozwiniętych.

Chińczycy dużo większą uwagę poświecają natomiast innej toczącej  się rywalizacji o światowy prymat – pod wględem wartości wytworzonego PKB. Według prognoz obie gospodarki powinny się ze sobą "spotkać" około 2020 roku. Według Miedzynarodowego Funduszu Walutowego w tym roku gospodarka Chin wzrośnie o 7,5 proc. Tempo wzrostu PKB  USA będzie prawie trzykrotnie niższe i wyniesie 2,8 proc.