– Dojdzie do nerwowych transferów kapitału. Oligarchowie bardziej się boją sankcji za działania Rosji na Ukrainie niż samego Putina – mówi „Rz" Igor Bunin, szef moskiewskiego Center for Political Technology. – Dla finansowej elity rosyjskiej to prawdziwy horror – dodaje.

Oligarchowie już zaczynają odczuwać skutki zachodnich sankcji, mimo że jak dotąd są one dość łagodne i nie są wymierzone w ich interesy. Koncernowi OAO Novatek ubyły 3 mld dol. z wyceny rynkowej po tym, jak USA zablokowały mu możliwość emisji obligacji o terminie wykupu dłuższym niż trzy miesiące. Współwłaścicielem firmy jest Giennadij Timczenko, przyjaciel Władimira Putina. Invest Capital Bank braci Arkadija i Borysa Rotenbergów, którzy trenowali z Putinem judo, stracił prawo finansowania transakcji z partnerami z USA.

Rosyjscy bogacze obawiają się też nowych restrykcji, choć Zachód wcale się do nich nie kwapił. Nic dziwnego. Rosjanie nie od dziś są najlepszymi klientami. Zarówno jeśli chodzi o najdroższe hotele, jak i najbardziej ekskluzywne nieruchomości.

Najbardziej bolesny, ale na razie bardzo mało prawdopodobny, byłby cios w ich interesy w największym centrum finansowym Europy, czyli w londyńskim City, bądź na tamtejszej giełdzie, gdzie notowanych jest 70 firm z Rosji. Czemu rosyjskie pieniądze najszerszym strumieniem płyną do Londynu? – Bo jest bezpiecznie, nieruchomości drożeją, można dobrze wykształcić dzieci – mówi „Rz" wiceszef jednego z największych światowych banków inwestycyjnych. Anonimowo, bo jego bank – amerykański – nadal działa w Rosji.

Według MFW tylko od początku kryzysu na Ukrainie Rosjanie wywieźli z kraju 70 mld dol. Dla porównania 15 najbogatszych ma majątek (obligacje i akcje) wart 206 mld dol. Plus nieruchomości, lokaty bankowe, w złocie, jachty, luksusowe auta. A w ciągu dziesięciu lat firmy z Rosji zainwestowały za granicą 128 mld dolarów.