- Gdyby to (embargo, które Kreml nałożył na import żywności z Zachodu - red) zdarzyło się 25 lat temu to rzeczywiście byłby problem.Teraz żyjemy w zupełnie innej sytuacji - rynek jest otwarty, dostawcy idą w tysiące. Nic się strasznego nie dzieje a za jakiś czas wszytko wróci do normy - obiecał w rosyjskiej telewizji mer Siergiej Sobianin.
Dodał, że stolica zaprosiła do siebie dostawców z Białorusi, Armenii, Azerbejdżanu, Kazachstanu. Przyśpieszono powołanie klastrów rolnych, które pozwolą producentom żywności bez pośredników sprzedawać swoje wyroby sieciom handlowym.
- Mamy cywilizowany obrót towary - za pieniądze. Musimy jeszcze stworzyć 3-4 klastry rolne, a rynek hurtowy Moskwy stanie się zupełnie inny. Deficyt produktów na pewno jednak Moskwie nie grozi - zapewnił.
Nie odniósł się natomiast do rosnących cen na żywność. Od prowadzenia sankcji 8 sierpnia, w niektórych rejonach Rosji, np. w położonym wewnątrz Unii obwodzie kaliningradzkim, ceny mięsa i wędlin poszybowały już o 25 proc., podobnie jak owoce i warzywa.