Już niebawem zaczynają się piłkarskie mistrzostwa świata. Będzie rywalizacja o tytuł króla strzelców i miliony kibiców na całym świecie przed telewizorami.
Futbol uchodzi za sport „męski". W tradycyjnym, konserwatywnym tego słowa rozumieniu. Wśród tysięcy zawodników czołowych lig nigdy nie mówi się głośno o homoseksualizmie. W 2010 roku niemiecki napastnik Mario Gomez nawoływał piłkarzy do coming outu. W 2014 roku były gracz Aston Villi Thomas Hitzlsperger udzielił „Guardianowi" głośnego wywiadu, w którym przyznał, że jest gejem, ale w czasach, gdy grał w Bundeslidze, szefowie zespołu Wolfsburg odradzali mu ujawnienie tego faktu.
„Mario" to film o ludziach, którzy muszą wybierać: piłkarska kariera czy życie w zgodzie z własną naturą. Do szwajcarskiej drużyny BSC Young Boys przychodzi nowy piłkarz, Leon. Razem z miejscowym graczem Mario, ma szansę przejść ze składu młodzieżowego do głównej drużyny. Klub chce postawić na nich obu. Załatwia im służbowe mieszkanie. Wspólne. Żeby mogli się zaprzyjaźnić, lepiej współpracować na boisku.
Mario i Leon zaczynają razem spędzać coraz więcej czasu. I nagle przekraczają granice przyjaźni. Zaczyna ich łączyć seks, zauroczenie. Dla Maria, który pochodzi z konserwatywnej rodziny, to szok. Próbuje od tego uczucia uciec, ale ono okazuje się silniejsze.
Jedna z postaci mówi jednak w filmie: „Piłka ma swoje tabu: ćpanie, seks z nieletnimi, gejostwo". Rywale z klubu zaczynają Leona i Mario szantażować, menedżerowie próbują zataić fakt ich seksualnej orientacji. A przecież oni grają o dobry transfer, o karierę, pieniądze, sławę. Ile są w stanie dla tego poświęcić?