Wieńcząca dziesięcioletnie potyczki studia Marvel trzygodzinna walka z Thanosem niesie jak zawsze fajerwerki efektów specjalnych, ale też refleksję na temat straty i przemijania. Efekt? Film, którego budżet wynosił 356 mln dolarów przyniósł z kin całego świata 2,79 mld dolarów wpływów. Ryzyko się opłaciło.
Na drugim miejscu uplasował się „Król Lew”. Po 25 latach nową wersję wielkiego Disneyowskiego przeboju zrealizował spec od kina rozrywkowego Jon Favreau. Oczywiście w technice live-action, oddając rzeczywistość niemal z fotograficzną dokładnością. Produkcja pochłonęła horrendalną sumę 260 mln dolarów, ale efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania: to 1,6 mld dolarów.
Do klubu tytułów, z których wpływy przekroczyły miliard dolarów wpisał się również „Joker” Todda Phillipsa. Zdobywca weneckiego Złotego Lwa wyznaczył nowe możliwości kina komercyjnego. Phillips i fenomenalny odtwórca roli tytułowej Joaquin Phoenix udowodnili, że komercja nie musi być głupawą fontanną efektów specjalnych. Pokazali gorzką diagnozę współczesności i podbili serca widzów. Rezultat: 1,06 mld. dolarów. A zważywszy, że budżet filmu wynosił „zaledwie” 56 mln, „Joker” ma rewelacyjny stosunek kosztów do zysków.
Nie mogą też na ten przelicznik narzekać producenci zajmującego czwarte miejsce na liście hitów kasowych „To my” Jordana Peele’a. Zdobywca Oscara za scenariusz swojego poprzedniego filmu „Uciekaj!” opowiadając o rodzinie, która musi zmierzyć się z nieproszonymi gośćmi, znów połączył horror i dramat społeczny. Stworzył jeden z tych tytułów, które wyznaczyły renesans współczesnego horroru. Budżet: 20 mln dolarów. Wpływy: 255 mln. Te liczby mówią same za siebie.
I wreszcie piąte miejsce na liście przebojów kasowych: „Dawno temu... w Hollywood”. Quentin Tarantino starał się jak umiał, do promocji filmu bez skrupułów wykorzystano tragedię Romana Polańskiego i morderstwo jego żony i przyjaciół dokonane przez bandę Mansona, Leonardo DiCaprio i Brad Pitt zrobili swoje. Rezultat: film o budżecie 90 mln dolarów przyniósł z kin świata 372 mln.