Paul Haggis, twórca oscarowego „Crash. Miasta gniewu”, w swym kolejnym (2007), w pełni autorskim filmie, nie przypadkiem odwołuje się do Biblii. Czy w Iraku, gdzie od kilku lat walczą i giną amerykańscy żołnierze (i nie tylko), gdzie w więzieniu Abu Zabi zwykli chłopcy z Iowa czy Teksasu z dnia na dzień stają się zwyrodnialcami, jest Bóg?
Przypowieść o Dawidzie powraca w filmie nie raz. Ale ważniejsze od tego, kto dziś jest Dawidem, a kto Goliatem, wydaje się pytanie, kto jest współczesnym królem Saulem? Służba w armii amerykańskiej jest dziś dobrowolna, więc przymus uczestnictwa w wojnie nie pochodzi od organów władzy. Pozostaje więc tylko ojciec, weteran z Wietnamu, emerytowany sierżant żandarmerii, który wpoił synom szacunek dla munduru i walki pod gwiaździstym sztandarem. Hank Deerfield (Tommy Lee Jones) miał dwóch synów.
Starszy, dobrze się zapowiadający pilot wojskowy, zginął w katastrofie lotniczej. Młodszy Mike (Jonathan Tucker) wstąpił do marines i trafił do Iraku. W kilka dni po powrocie z bazy w Nowym Meksyku zaginął i uznano go za dezertera. Hank nie daje temu wiary i sam rusza na poszukiwania syna. Wkrótce niedaleko od bazy policja znajduje pokawałkowane i spalone szczątki Mike’a.
Śledztwo przejmuje armia i wszystko wskazuje, że sprawa zostanie zatuszowana. Hank z początkową niechętną pomocą miejscowej policjantki (CharlizeTheron) dochodzi do prawdy i wykrycia sprawców. Ale to nie koi jego żalu.
[i]Piątek | W dolinie Elah