Od dziesięciu lat Bonham Carter jest muzą i towarzyszką życia Tima Burtona. Nakręcili dotąd razem sześć filmów i – co znacznie ważniejsze – dochowali się dwójki dzieci. On, ze swoją niesamowitą wyobraźnią, w niej znalazł idealną partnerkę, a także znakomitą odtwórczynię postaci, którymi zaludnia swoje zwariowane opowieści. Zresztą, skłonność do fantazjowania mają oboje: Bonham Carter nawet na co dzień ubiera się, jakby była bohaterką filmu fantasy. Filigranowa kobietka z fryzurą przypominającą ptasie gniazdo, tonąca w falbankach, koronkach, kwiatach i biżuterii – nic dziwnego, że została okrzyknięta ikoną mody „gotyckiej”.
Helena Bonham Carter 26 maja obchodzi 47 urodziny. Artykuł z archiwum "Rz" z 2010 r.
Ona sama nie przywiązuje większej wagi do takich klasyfikacji, a z kąśliwych komentarzy, że jest najgorzej ubraną aktorką, po prostu się śmieje. To jej najskuteczniejsza broń i jednocześnie wielki atut: poczucie humoru i dystans. Bez najmniejszego skrępowania mówi o tym, że gra w filmach, bo sypia z ich reżyserem, i zupełnie nie przeszkadza jej, że kolorowa prasa pisze o nich „para dziwaków”. – Od wielu osób słyszałam, że ja i Tim bardzo do siebie pasujemy. Prawdopodobnie chodzi o to, że oboje nie lubimy grzebienia – żartowała w jednym z wywiadów.
Pożycie Bonham Carter i Burtona to jeden z ulubionych tematów brytyjskich brukowców, które swego czasu rozpisywały się, że słynny duet mieszka osobno, ale domy połączone są podziemnym przejściem, oświetlonym pochodniami i pełnym nietoperzy… Rodzina, rzeczywiście, zajmuje trzy sąsiadujące ze sobą domy w centrum Londynu, jest też łączący je korytarz, ale – jak twierdzi aktorka – bez efektów rodem z horroru.
Bonham Carter to bez wątpienia jedna z najbardziej wyrazistych aktorskich osobowości. I nie ma chyba roli, której nie potrafiłaby zagrać. Jest przekonująca jako arystokratka, wiedźma, nawet małpa. Sama uznała niedawno, że jej ulubionym wcieleniem jest... tytułowa gnijąca panna młoda z animowanej bajki dla dorosłych, wyreżyserowanej – oczywiście – przez Burtona.