Bohater „Konesera”, który dziś wchodzi na nasze ekrany, ma na nazwisko Oldman. I wyjątkowo ono do niego pasuje. To kostyczny mężczyzna w garniturze ze staromodną kamizelką, historyk sztuki, handlarz antykami, człowiek, który jak nikt inny potrafi prowadzić aukcje cennych dzieł.
Virgil Oldman ma zasady, których nigdy nie łamie. Utrzymuje dystans do świata, z nikim się nie spoufala, żyje otoczony niewidzialnym murem. Ale ma też swoją tajemnicę. W luksusowym domu, w tajnym pomieszczeniu, trzyma kolekcję obrazów. Portrety kobiet, malowane przez mistrzów, warte miliony euro.
Samotnik
W szczelnie zamkniętym gabinecie, wśród dam z różnych epok, tytułowy koneser czuje się najszczęśliwszy. Ale w dniu 61. urodzin odbiera telefon od młodej kobiety, która prosi go, by zinwentaryzował i wycenił majątek, jaki odziedziczyła po zmarłych rodzicach. Dla Virgila zaczyna się dziwny czas. Dziewczyna prowadzi z nim grę. Cierpi na uraz psychiczny, który nie pozwala jej pokazywać się publicznie. Virgil jest nią coraz bardziej zainteresowany i powoli kruszy jej opór. Staje się powiernikiem, opiekunem. I... zakochuje się.
Giuseppe Tornatore zrobił film stylowy. Zanurzył widza w świecie sztuki. Nie po raz pierwszy. To on kiedyś oddał piękny hołd kinu, w „Cinema Paradiso” wrócił do rodzinnego miasteczka na Sycylii, gdzie jako chłopiec zaprzyjaźnił się z kinooperatorem i zakochał w sztuce filmowej.
Magia ruchomych obrazów wciągnęła go całkowicie. Tornatore zrobił przecież także film „1900 – człowiek legenda” poświęcony genialnemu muzykowi.