Reklama

Elizjum Neilla Blomkampa. Recenzuje Barbara Hollender

„Elizjum” Neilla Blomkampa to metafora zagrożeń współczesności z ciekawą rolą Jodie Foster.

Aktualizacja: 19.08.2013 15:40 Publikacja: 18.08.2013 19:21

Jodie Foster jest największym atutem „Elizjum”

Jodie Foster jest największym atutem „Elizjum”

Foto: UIP

Dwa światy. Gorszy i lepszy. Ten gorszy to Ziemia, zatłoczona, biedna, pełna chorób i cierpienia. Lepszy – planeta Elizjum, kraina szczęśliwości, na której żyją ludzie bogaci, piękni, beztroscy. I zdrowi, bo w rezydencjach mają specjalne kapsuły leczące każdą chorobę i naprawiające kalectwo. Bohater filmu Neila Blomkampa, mieszkaniec Ziemi, zostaje śmiertelnie napromieniowany i ma przed sobą pięć dni życia. Przed śmiercią może go uratować tylko wejście do kapsuły na Elizjum. Podobnie jak chorą na białaczkę córeczkę jego przyjaciółki. Max i Frey z dzieckiem muszą zaryzykować niebezpieczną wyprawę na inną planetę.

Zobacz galerię zdjęć


Ta wyprawa jest próbą ratowania własnego życia, ale również przetarcia drogi do szczęścia dla innych Ziemian. A mieszkańcy Elizjum nie życzą sobie inwazji, która mogłaby zakłócić ich spokój i dobrobyt. Minister obrony Elizjum, pani Delacourt, zrobi wszystko, by do tego nie dopuścić.

„Elizjum” to przygodowe kino science fiction. Ale Blomkamp, który swój poprzedni film „Dystrykt 9” zamienił w krytykę rasizmu, także tym razem stara się zbudować na ekranie metaforę współczesności. Świata, w którym bogaci ludzie i kraje okopują się w swoich niewielkich azylach. Dzięki temu zapewne udało mu się pozyskać dwie wielkie gwiazdy kina amerykańskiego. Maxa zagrał Matt Damon, panią minister z Elizjum Jodie Foster.

Reklama
Reklama

– Dużo rozmyślałem na temat nierówności społecznych i ich wpływu na imigrację – mówi reżyser. – Moim zdaniem, jeśli dalej będziemy podążać ścieżką, na której się znajdujemy, świat stanie się podobny do tego, jaki przedstawiamy.

Niektórzy krytycy dopatrują się w „Elizjum” zapisu niezadowolenia emigrantów i ostrzeżenia dla Obamy, coraz bardziej rozczarowującego środowisko Hollywoodu. Moim zdaniem, przesada, bo cała metafora szyta jest grubymi nićmi. To bardziej wizja amerykańskiej rewolucji październikowej niż rzetelna analiza społeczna. Zlepek denerwującej, płytkiej propagandy.

Ale zawsze pozostaje widzowi kino akcji: sprawna robota reżyserska, efektowna scenografia kontrastująca brudne ziemskie piekło z niebiańskimi krajobrazami Elizjum. Wybuchy, pościgi, obrazy zniszczonych luksusowych rezydencji przyszłości, nierówna walka śmiałków z armią broniącą szczęścia najbogatszych, a wreszcie szczypta wzruszenia, bo chodzi przecież również o uratowanie życia małej dziewczynki.

Przede wszystkim jednak atutem filmu jest Jodie Foster. Jako minister obrony jest chłodna i bezwzględna, a jednocześnie mądra, przekonana o swojej misji chronienia Elizjum i garstki jego mieszkańców. Pewna, że masowy najazd „barbarzyńców” zdegraduje jej świat i doprowadzi go do zniszczenia. Negatywnej bohaterce Foster daje pewne racje. I jak zwykle jej aktorstwo jest najwyższej próby. Jodie Foster nie udaje nastolatki, nie tuszuje pierwszych bruzd, jakie pojawiły się na jej twarzy. Ale kiedy pojawia się na ekranie, film nabiera wyrazu. Choćby dla niej warto obejrzeć „Elizjum”.

Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama