„Mężczyzna imieniem Ove", film o problemach starości

Film zaczyna dostrzegać problemy starości, a „Mężczyzna imieniem Ove" był w tym roku nominowany do Oscara.

Publikacja: 12.07.2017 18:30

Foto: Aurora Films

Ove dopiero dobiega sześćdziesiątki. Ale wygląda na starszego. I czuje się starszy. Niedawno pochował żonę, z którą spędził całe życie. A dwóch młodych menedżerów właśnie wyrzuca go z pracy, którą wykonywał przez kilkadziesiąt lat.

Ove traci ochotę do życia. Codziennie odwiedza grób żony. „Niedługo się spotkamy" – zapewnia. Wkłada najlepszy, jasnogranatowy garnitur i próbuje popełnić samobójstwo. Tyle że zawsze coś mu w ostatniej chwili przeszkadza.

Bohater filmu Hannesa Holma, nominowanego do Oscara i wyróżnionego w 2016 roku przez Europejską Akademię Filmową nagrodą w kategorii jako najlepsza komedia, mieszka w małym szwedzkim miasteczku. Na osiedlu, gdzie wszyscy dobrze się znają, uchodzi za starego tetryka, stale coś ma komuś za złe, nie pozwala parkować samochodów przed swoim obejściem. Tak jest do chwili, gdy do pobliskiego domu wprowadza się małżeństwo imigrantów z dwiema córeczkami. Pogodna i radośnie nastawiona do świata, spodziewająca się trzeciego dziecka Parvaneh, nie zważając na humory Ove, zaczyna się do niego zbliżać.

W zgorzkniałym człowieku powoli, bardzo powoli, coś zaczyna się przełamywać. Nawet jeśli nie chce się do tego przyznać sam przed sobą, życie się do niego uśmiecha. Na zgliszczach wszystkiego, co stracił, powstaje jakaś nowa wartość. Przyjaźń, serdeczność, uśmiech.

Późne romanse

Jeszcze 15, 20 lat temu „Dwaj zgryźliwi tetrycy" Ronalda Petriego z Jackiem Lemmonem i Walterem Matthauem czy „Schmidt" Alexandra Payne'a z Jackiem Nicholsonem to były wyjątki. Dzisiaj coraz częściej starość staje się tematem kina. Od dekady filmy o starych ludziach nikogo już nie dziwią. Zachodnie społeczeństwa się starzeją. Amerykanie zaczynają liczyć tzw. siwe dolary.

Widzów bawi więc swoimi „późnymi" romansami Meryl Streep: w „Dwoje do poprawki" z Tommym Lee Jonesem czy w „To skomplikowane" z Alekiem Baldwinem oraz Steve'em Martinem. Za każdym razem przekonując, że w starszym wieku człowiek też ma prawo do uczuć. Żarty z romansów po sześćdziesiątce (czasem zresztą gruboskórne) robią sobie Justin Zackham z Robertem DeNiro i Diane Keaton w „Wielkim weselu".

Pojawiły się też w Ameryce piękne, artystyczne filmy, jak choćby „Nebraska" — pełna nostalgii i zadumy opowieść o powrocie starego człowieka do miasta dzieciństwa. Świetny film o prawie do godnej starości i zachowania własnego świata – „Aquarius" – zrobił ostatnio Brazylijczyk Kleber Mendonça Filho (wciąż jeszcze na polskich ekranach).

Jednak to Europa najbaczniej przygląda się starości. I zwykle nie pokazuje ludzi, którzy przeżywają urzeczenia i romanse jak nastolatki. Europejscy twórcy przypominają, że starość nie zawsze się Bogu udaje. Opowiadają o tych aspektach późnego wieku, na które nie ma miejsca w kolorowej wizji Hollywood. Tak jak Michael Haneke w „Miłości", której bohater próbuje uporać się z odchodzeniem żony. Z jej powolną degradacją, cierpieniem, zapadaniem w niebyt. Musi podjąć potworną decyzję: czy pomóc jej odejść, skrócić mękę.

Europejski kino mówi też o prawie starszego człowieka do radości, oddychania pełną piersią. W skandynawskim hicie Felixa Herngrena „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął" tytułowy bohater ucieka z domu opieki, żeby żyć normalnie. Choćby przez chwilę.

Starość po polsku

Filmy o starości pojawiły się i u nas. W „Piątej porze roku" Jerzy Domaradzki dał swoim bohaterom prawo do niełatwego uczucia, które przychodzi niezależnie od wieku. „Jeszcze nie wieczór" Jacka Bławuta był zbiorowym portretem starych artystów, poruszającą opowieścią o przemijaniu, ale również o pasji, miłości do sztuki i o tym, że w każdym wieku można marzyć. Wreszcie „Pora umierać" Doroty Kędzierzawskiej to historia odchodzącej starej kobiety, która – choć żyje samotnie, a jej jedynym przyjacielem jest pies – wydaje się osobą spełnioną i pogodną. Do ostatniej chwili zachowującą godność.

Czasem też bywa w europejskich filmach śmiesznie, jak w „Zamieszkajmy razem" Stephane'a Robelina, choć przecież i tam lekki ton zostaje przełamany przez gorycz.

– W zamożnych krajach ludzie radzą sobie z wieloma przypadłościami sędziwego wieku, chorobami, opieką, nawet niedołężnością – mówił mi Pierre Richard, grający w tym filmie jedną z głównych ról. – Często jednak nie są w stanie pokonać samotności. Mam nadzieję, że po wyjściu z kina widz zdobędzie się na refleksję. I może wpadnie do starego ojca lub dziadka, żeby zapytać, co u niego słychać.

To samo mogliby powiedzieć twórcy „Mężczyzny imieniem Ove". I to nawet nie jest tak, że obiecują nam oni happy end. Porządek świata jest nieubłagany. Ove jest na końcu swojej drogi. To prawda, nie ma swojego świata, jak bohaterka „Aquariusa" zatopiona w kulturze, muzyce, czerpiąca z życia pełnymi garściami. Ale nie musi zostać wypchnięty na margines. Może poczuć się potrzebny, lubiany, dla kogoś ważny.

Takie filmy budują naszą wrażliwość na tych, którzy żyją samotnie za ścianą, którym najwyżej z daleka rzucimy na klatce schodowej obojętne, grzecznościowe „Dzień dobry". Może czasem trzeba zapukać do ich drzwi?

Dobrze więc, że filmowcy zaczęli dostrzegać, że starsi ludzie to nie tylko czarnoksiężnicy z „Harry'ego Pottera". Że walczą o ich prawo do godnego życia, szacunku, chwil radości. Zwłaszcza w dzisiejszym, starzejącym się świecie.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: b.hollender@rp.pl

Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu