Krytycy twierdzą, że jest jedną z największych współczesnych aktorek, reżyserzy, że potrafi zagrać wszystko. Ona sama mówi ze śmiechem: – To określenie przypomina mi kryteria oceny aktora w eksperymentalnym teatrze, gdzie raz trzeba wisieć pod sufitem jak lampa, a kiedy indziej udawać nogę od stołu. Więc może "wszystkiego" nie tyle nie umiem, co nie chcę grać. Nie miałabym na przykład ochoty skakać po ekranie z dopiętymi czółkami i udawać stworka z przestworzy.
Aktorka często też podkreśla, że nie ma dobrego głosu, a podczas studiów największe problemy sprawiały jej formy musicalowe. Ale nawet jeśli Streep nie umie śpiewać, to z pewnością potrafi zagrać, że śpiewa.
Jeszcze jako młoda dziewczyna występowała w musicalach na deskach Broadwayu. Zagrała m.in. w "Happy End" Kurta Weilla i "Alice at the Palace" Elizabeth Swados. Na ekranie śpiewała w "Pocztówkach znad krawędzi", dała też popis piosenkarski w ostatnim filmie Roberta Altmana "Ostatnia audycja". Przyznaje, że występując w tym filmie miała wielką tremę, ale Altman ją przekonał.
– W domu nigdy nie wolno było mi śpiewać, bo dzieci się ze mnie śmiały i zatykały uszy – mówiła otwarcie po premierze. – Jak chciałam coś zanucić, musiałam czekać, aż wszystkie wyjdą z domu. Kiedy Robert Altman zaproponował mi rolę piosenkarki, zastanawiałam się, czy widzowie to zniosą. Ale w końcu miałam śpiewać country, gdzie najważniejszy jest temperament, którego mi nie brakuje. No i chyba jakoś się udało.
Przy "Mamma Mia!" nie miała już obiekcji. Opowiada, że pierwszy raz zobaczyła ten musical na Broadwayu w 2001 roku: