Kobieta bała się, że Łukasz i kilkuletnia Ola trafią po jej śmierci do domu dziecka. Lekarze nie dawali jej żadnych szans na wyzdrowienie – tym bardziej że był to już kolejny nawrót choroby. Olą zaopiekowali się tata i jego rodzice, czyli dziadkowie dziewczynki. Chciał także adoptować Łukasza, który nie jest jego dzieckiem, ale nie zgodził się na to sąd, wskazując na trudne warunki materialne i mieszkaniowe. Nie wziął pod uwagę, że chłopak jest z nim bardzo zżyty.
Na apel umierającej kobiety odpowiedziało około 300 rodzin. – Nie umiałem sobie wyobrazić, że miałbym mieszkać u jakiejś obcej rodziny – wspomina Łukasz. – U jednej rodziny byłem na noc, ale się rozmyślili. Coś nie wyszło.
Agnieszka wie, że jej choroba położyła się cieniem na życiu syna – stał się zamknięty w sobie, przestał się uczyć. – Kiedy wędkuję, to uciekam od problemów, które są w domu – wyznaje chłopak przed kamerą. – Przeważnie lubię być sam. Myślę, że jestem bardziej dojrzały niż inni w moim wieku. Zawsze taki byłem. Wiem, że w każdej chwili mogę zostać sam, ale mam nadzieję, że tak się nie stanie. Po śmierci mamy nie będę miał się gdzie podziać.
Złe chwile były coraz bliżej. Mama przeszła w ciągu półtora roku siedem operacji, rak zaatakował czaszkę, płuca, kości. W perspektywie pozostało już tylko leczenie paliatywne. I nagle zdarzył się cud. Choroba przestała postępować, a Agnieszka zaczęła wracać do zdrowia.
Zdawało się, że wszystko wróci do szczęśliwej normy i kilkuletnia Ola będzie mogła z powrotem mieszkać z mamą i bratem. Ale tak się nie stało.– Po tym wszystkim, co przeżyłam, wiem, że jedno jest dla mnie najważniejsze – zdrowie fizyczne i psychiczne moich dzieci – deklaruje Agnieszka.