Zaskoczenie przykrywa brutalność. Debiutancka fabuła Marcina Wrony to historia boksera (Eryk Lubos), który nie pojmuje, że już nie wejdzie na ring. Boks był treścią jego życia, więc z furią walczy dalej, rozdziela ciosy na oślep. Nie radzi sobie w kontaktach z ludźmi. Kolejne anonimowe dziewczyny, puste mieszkanie w ekskluzywnym bloku. Żył od walki do walki, nie zważał na rany, znów zakładał rękawice.
I już po wszystkim? Medyczny werdykt rodzi bunt, a potem siebie i nas Igor zaskoczy decyzją o posiadaniu potomka. Kandydatki na matkę szuka jak sparingpartnera. Decyduje się na dostrzeżoną przypadkiem wietnamską dziewczynę pracującą na Stadionie Dziesięciolecia. Nieważne sentymenty.
Po prostu składa propozycję: urodzisz dziecko, ożenię się z tobą, dostaniesz obywatelstwo. Kontrast: bestia i piękna – pokiereszowany opryszek i azjatycka delikatność – dodaje zdarzeniom szczególnego smaku, zwłaszcza gdy sytuacja skomplikuje się emocjonalnie. Choć w końcówce opowieść zaczyna tracić energię i uderza w sentymentalne tony, to na szczęście nie stacza się ku „harlekinowi”.
WTOREK, Moja krew
23.00, canal+, dramat obyczajowy, Polska 2009