Robert Gliński od lat dokumentuje w filmach tragiczne skutki transformacji ustrojowej. W „Świnkach" przygląda się życiu w niewielkim miasteczku przy polsko-niemieckiej granicy.
Wśród miejscowych dzieciaków liczy się ten, kto ma modny ciuch i kasę, by zaszpanować w lokalnej dyskotece. Najwięcej pieniędzy można zarobić, jadąc z klientem na niemiecką stronę. Szybki numerek to 20 euro. A jeśli trafi się troskliwy sponsor, stawka rośnie kilkakrotnie.
Początkowo 16-letni Tomek (Filip Garbacz) nie zdaje sobie sprawy z istnienia prostytucji wśród koleżanek i kolegów. Jest pochłonięty treningami z drużyną piłkarską, którą prowadzi jego ojciec, i planami powstania szkolnego laboratorium astronomicznego. Dyrekcja obiecała uczniom nowoczesny teleskop. Tomek marzy, że dzięki niemu zobaczy najdalej położone gwiazdy.
W filmie Glińskiego ani rodzina, ani szkoła nie stanowią dla młodych oparcia. A rówieśnicy chcą przez życie iść na skróty. Dlatego Tomek, aby sprostać potrzebom swojej dziewczyny Marty, pragnącej wybielić sobie zęby, zostanie tytułową „świnką" – łakomym kąskiem dla pedofilów. Gliński pokazuje więc degenerację inteligentnego i wrażliwego chłopaka. Tomek, wplątując się w spiralę zła, szybko pojmuje, że uczucia nie mają znaczenia.