Film J.C. Chandora wszedł na ekrany w drugi dzień świąt. Nie poprawi nikomu nastroju jak czwarta część "Mission Impossible", w której Tom Cruise jeszcze raz ratuje świat. W "Chciwości" są tylko przegrani.
Wszystko zaczyna się od małego dramatu w dzień poprzedzający wybuch paniki na Wall Street. Kończy – 24 godziny później ekonomiczną i moralną katastrofą.
W jednym z potężnych banków inwestycyjnych zostaje wdrożona procedura zwolnień. Panie w ciemnych garsonkach przechadzają się między zapracowanymi maklerami, dyskretnie prosząc ich na rozmowę. Prośba oznacza wyrok – likwidację konta, odłączenie telefonu i kilka godzin na pozbieranie rzeczy z biurka. Bez sentymentów, zbędnych słów.
Pracę traci m.in. szef departamentu analizy ryzyka (Stanley Tucci), który opracował różne modele płynności finansowej firmy – w zależności od zmieniającej się sytuacji na rynku. Wyniki obliczeń przekazuje młodszemu analitykowi (Zachary Quinto). Ten zostaje po godzinach, by przyjrzeć się opracowaniu, i w środku nocy wszczyna alarm. Bankowi grozi upadłość, jeśli natychmiast nie pozbędzie się bezwartościowych papierów, na których zbił kapitał. Do akcji wkraczają przełożeni analityka (m. in. Paul Bettany, Kevin Spacey), w napięciu oczekując decyzji prezesa (Jeremy Irons)...