"Szefowie wrogowie" w sobotę o 20.20 w HBO. Przypominamy recenzję Pauli Wilk z 19 sierpnia 2011 r.

Gorzej, gdy zmieniają się w intrygę uknutą przez sympatycznych, ale zdesperowanych i niezbyt lotnych facetów. Może się zdarzyć, że broń naprawdę wystrzeli. Jak to w wakacyjnych komediach bywa, zginie najbardziej antypatyczny bohater, nad którym nikt w kinie nie zapłacze. Będzie do śmiechu, bo zabójstwo jest efektem lawiny absurdów wywołanej przez trzech kumpli dręczonych na różne sposoby.

Nicka (Bateman) tyranizuje egocentryczny kapitalista, który wspiął się na szczyt korporacyjnej drabiny i znęca się nad podwładnymi (Kevin Spacey bezbłędnie zagrał narcyza, maskującego starzenie się sztuczną opalenizną). Kurt (Jason Sudeikis) musi znosić upokorzenia ze strony głupawego seksocholika i kokainisty. Ale najgorsze katusze przeżywa Dale (Charlie Day), którego molestuje przełożona. Jennifer Aniston jako szatynka w dentystycznym kitlu i podwiązkach nie przebiera w środkach, by zmusić wstydliwego chłopaka do ostrej gry. Sfrustrowani mężczyźni ustalają przy kuflu piwa, jak pozbyć się prześladowców. Rzecz jasna nic nie pójdzie zgodnie z planem.

Reżyser Seth Gordon nie wyszedł poza hollywoodzki szablon, ale dobrze wywiązał się z rozrywkowej misji – nakręcił dynamiczną komedię, której zaletami są zwarta fabuła, świetne aktorstwo, a w szczególności gwiazdorska obsada drugiego planu. Dobrze wyważył proporcje wątków komediowych, sensacyjnych i erotycznych. Choć nieraz balansuje na granicy dobrego smaku, nigdy jej nie przekracza. „Szefowie wrogowie" poprawiają nastrój. Są skuteczną namiastką urlopu w wielkim mieście.

Komedia, USA 2011, reż. Seth Gordon, wyk. Jennifer Aniston, Jason Bateman, Colin Farrell