Najpierw była debiutancka powieść Szweda Jonasa Jonassona, która po ogromnym sukcesie w ojczyźnie zawojowała świat, zyskując także w Polsce licznych entuzjastów. „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął" to z wdziękiem opowiedziana historia życia nieco opóźnionego umysłowo mężczyzny, który nie zdając sobie sprawy z wagi własnych czynów i ich konsekwencji, wpłynął na losy świata w XX wieku.
Popularności szwedzkiego bestsellera nie zaszkodziły nasuwające się jednoznacznie analogie z „Forrestem Gumpem" Winstona Grooma, genialnie zekranizowanym przez Roberta Zemeckisa, czy wyłącznie filmowym „Zeligiem" Woody'ego Allena. A zapewne przyspieszyły decyzję o ekranizacji, którą powierzono Felixowi Herngrenowi.
Reżyser nie miał wszakże łatwego zadania z uwagi na pędzącą z prędkością światła i nieprawdopodobnie pogmatwaną fabułę literackiego pierwowzoru, ale udało mu się ominąć wszelkie pułapki i klarownie przełożyć na język filmu fabularne zawirowania.
W dniu swych setnych urodzin Allan Karlsson (Robert Gustafsson) potajemnie – tylko w kapciach – ucieka przez okno z domu spokojnej starości, w którym nudził się potwornie przez ostatnie lata. Mimo sędziwego wieku jest wciąż w dobrej kondycji i uważa, że nigdy nie jest za późno, by zacząć wszystko od nowa. I tak jak wcześniej przez całe życie niczego nie planuje, zdaje się na przypadek. ?I wkrótce właśnie przez przypadek staje się posiadaczem walizki z milionami koron należącymi do bezwzględnego gangstera.