Internet świetnie nadaje się do zawierania różnego rodzaju transakcji. Świadczą o tym rosnące obroty w e-sklepach czy coraz większa popularność serwisów aukcyjnych. Szybko przybywa też użytkowników bankowości internetowej. Globalna sieć daje łatwy dostęp do informacji o usługach finansowych, jednak w Polsce swobodne zawieranie transakcji online jest mocno utrudnione.
Przypuśćmy, że osoba dysponująca nadwyżką finansową chciałaby ją ulokować na koncie oszczędnościowym w tym banku, który akurat proponuje najwyższe stawki. Samo porównanie ofert jest bardzo łatwe, można nawet znaleźć serwisy prezentujące gotowe zestawienia. Jednak by zdeponować w danym banku pieniądze, trzeba już podpisać z nim umowę w sposób tradycyjny. Podobnie gdy po tygodniu czy dwóch inny bank przedstawi lepszą ofertę, przeniesienie tam pieniędzy będzie wymagać wizyty w placówce tej drugiej instytucji.
Oszczędzanie, ale też korzystanie z innych produktów finansowych przez Internet, stałoby się znacznie prostsze, gdyby powszechnie funkcjonował elektroniczny odpowiednik dowodu osobistego i odręcznego podpisu, czyli bezpieczny podpis elektroniczny. Wtedy zamiast wędrówki od oddziału do oddziału wystarczyłoby dołączyć do dyspozycji cyfrowej sygnaturkę jednoznacznie potwierdzającą tożsamość osoby składającej wniosek lub podpisującej umowę.
Na razie jednak niewielu klientów ma certyfikaty pozwalające składać podpis elektroniczny. W dodatku nawet ci nieliczni, którzy już zainwestowali w nowoczesne rozwiązanie, nie mają gdzie z niego korzystać. Poza nielicznymi wyjątkami instytucje finansowe nie są przystosowane do akceptacji i weryfikacji zleceń podpisanych w ten sposób. Wprawdzie pojawiły się oznaki, że przełom jest już blisko (patrz ramka), jednak na razie internetowy biznes musi sobie radzić za pomocą innych rozwiązań.
Z weryfikacją tożsamości klienta najmniejszy problem mają sklepy internetowe. Sprzedawca może założyć, że jeśli ktoś opłacił zamówienie opatrzone konkretnym numerem, to życzy sobie wysyłki kupionego towaru pod adresem wskazanym w zamówieniu. Nieco trudniejsza jest sytuacja wtedy, gdy klient płaci przy odbiorze; tu sklep często potwierdza zamówienie w sposób tradycyjny (telefonicznie), a i tak ponosi ryzyko, że część zleceń okaże się głupim żartem.