Prezes Urzędu Regulacji Energetyki zatwierdził wczoraj wieczorem nowe cenniki spółkom sprzedającym energię. Domagały się tego ze względu na kilkunastoprocentowy wzrost kosztów związanych z zakupem węgla. Efekt jest taki, że od maja – bo decyzja obowiązuje dwa tygodnie od podjęcia – zapłacimy więcej za energię. Ta podwyżka – o ponad 3 proc. – jest niewielka w porównaniu z lutową – prawie 14 proc. Ten wzrost cen regulowanych ma duży wpływ na inflację, która przekracza obecnie 4 proc. Z informacji „Rz” wynika, że spółki miały rożne oczekiwania – były i takie, które skutkować miały podwyżką opłat nawet o 9 proc. Tylko warszawski RWE Stoen zrezygnował z podniesienia cen od maja.

Firmy sprzedające energię, które należą do czterech wielkich państwowych koncernów, zaproponowały tylko ok. 3 – 5 – proc. wzrost rachunków. Ostatecznie jednak opłaty wzrosną średnio o złotówkę miesięcznie, np. w największej w kraju Polskiej Grupie Energetycznej będzie to ok. 11 zł rocznie. Większą podwyżkę – 8 proc. wprowadzi spółka Vattenfall – właściciel GZE w Gliwicach. To oznaczać będzie opłaty wyższe o ok. 5 zł miesięcznie. Dyrektor ds. handlu firmy Grzegorz Lot wyjaśnia, że ta podwyżka obejmie klientów korzystających z tzw. taryfy standardowej. Odbiorcy indywidualni mają możliwość zawarcia umowy ze spółką, która gwarantuje im stałą cenę do końca roku, bez względu na to, co stanie się na rynku.

Przedstawiciele firm tłumaczą, że druga w tym roku podwyżka cen energii i w efekcie opłat wynika z sytuacji na rynku hurtowym. – Utrzymuje się trend, jaki obserwowaliśmy na przełomie ubiegłego i tego roku, ceny są na wyższym poziomie, niż gdy kalkulowaliśmy taryfę, która obowiązuje od lutego – mówi dyrektor ds. handlu w Enei Marek Szymankiewicz.

Opinie o tym, co zdarzy się w drugim półroczu na rynku energetycznym, są różne. Najważniejszym czynnikiem, jaki wpłynie na sytuację na rynku będzie ustalenie limitów emisji dwutlenku węgla dla polskich elektrowni. – Ponieważ tej decyzji nie ma, sytuacja na rynku hurtowym jest niestabilna – mówi dyrektor ds. handlu w PGE Robert Bański. – Jeśli będą zadowalające dla producentów, jest szansa, że ceny się ustabilizują, a nawet minimalnie spadną.

Takim optymistą nie jest wiceprezes koncernu Tauron Krzysztof Zamasz. Jego zdaniem oprócz limitów emisji bardzo duże znaczenie dla rynku będą miały ceny węgla. – Czekamy na decyzje władz kopalń, które chcą znieść upusty dla energetyki, a to oznaczałoby automatycznie 10-proc. podwyżkę cen węgla – mówi wiceprezes Zamasz. Sprawa nie jest przesądzona, negocjacje trwają.