? skup samochodów (1 mies.) 50
razem 1660
Elwira Konieczka, właścicielka stacji Auto Gracik w Rogówku w woj. kujawsko-pomorskim
Wcześniej prowadziłam punkt skupu złomu. Ale o złom jest na rynku coraz trudniej. Dlatego wymyśliłam stację demontażu.
Budowałam ją stopniowo przez sześć lat. Ponad rok starałam się o uprawnienia do kasacji samochodów. Kupiłam separatory, prasy i podnośniki, utwardziłam grunt, wykonałam odwodnienia. Kosztowało mnie to prawie milion złotych.
Działamy od lipca ubiegłego roku. Moglibyśmy przyjmować nawet 500 samochodów rocznie. Ale od początku tego roku przerobiliśmy tylko 14. W tej sytuacji nie ma szans, by koszty się zwróciły.
Samochody do kasacji najczęściej są sprzedawane firmom, które nie mają do tego uprawnień. Takich podmiotów jest w naszej okolicy więcej niż tych legalnych. Stać je, żeby kupować samochody, bo mają niskie koszty. Ja płacić nie mogę i nie chcę.
Na szkoleniu dla właścicieli stacji demontażu tłumaczono, że auta powinny trafiać do nas za darmo, a jeśli są niekompletne, sami możemy żądać zapłaty za złomowanie. Nie mam przychodów z wymontowywania i sprzedaży części, bo nastawiamy się wyłącznie na sprzedaż złomu, a nie na rozkładanie samochodów w drobny mak. Zdejmujemy tylko opony, usuwamy olej, płyn hamulcowy i inne najbardziej szkodliwe odpady. Należy mi się chyba dotacja z funduszu ochrony środowiska, ale nie bardzo wiem, jak to się załatwia. Liczę wciąż na to, że ustawa o recyklingu samochodów wycofywanych z ruchu będzie naprawdę przestrzegana i firmy demontujące bez zezwolenia będą musiały zaprzestać swojej działalności. Inaczej trzeba będzie pomyśleć o zmianie branży.
Zanim zajęłam się skupem złomu, uprawiałam spory ogród. Robiłam w życiu rozmaite rzeczy i żadnej pracy się nie boję. Samochody rozbieram sama. Jeśli będzie trzeba, mogę się wziąć np. do wymiany opon w tirach. Przynajmniej zwrócą mi się koszty budowy hali.
Tadeusz Kasperek, właściciel firmy Auto Złom w Koszarach k. Iłży
W tym roku po raz pierwszy dostałem dotację za 2006 r. z funduszu ochrony środowiska. Należy się ona stacjom demontażu spełniającym wymagania ustawy dotyczące poziomu odzysku surowców, recyklingu oraz dokumentacji. To dla firmy bardzo poważna suma. Mogłem wreszcie przymierzyć się do wymiany sprzętu – lawet, wózków widłowych, podnośników – na nowy (do tej pory miałem używany).
Moja firma jest jedną z niewielu w Polsce zajmujących się wyłącznie demontażem samochodów. Zaczynałem na początku lat 90., gdy kasacja aut nie była regulowana żadnymi przepisami. Byłem jednym z pierwszych prywatnych przedsiębiorców w branży. Miałem dobre przygotowanie. Z zawodu jestem mechanikiem samochodowym, ale już w latach 70. – 80. pracowałem w firmach złomiarskich. Później miałem możliwość przyjrzenia się, jak działają szroty za granicą. Wydawałoby się, że to prosta robota. W rzeczywistości, żeby wyjść na swoje, trzeba mieć naprawdę dużą wiedzę o samochodach, materiałach i surowcach. Wystarczy na przykład, że w trakcie wymontowywania jakiegoś elementu z auta źle przetnie się przewód elektryczny, a wartościowa część nadaje się tylko na złom. A trafiają do nas samochody około 30 marek, setki modeli. Ja stale się uczę, a pracowników wysyłam na szkolenia. Kiedyś pracowałem sam. Jeszcze dziesięć lat temu zatrudniałem trzy osoby. Rozbieraliśmy 300 samochodów rocznie. Teraz mam dziesięciu pracowników, a liczba demontowanych aut wzrosła do tysiąca. Ściągam je z odległości do 70 km. Mamy dwa własne punkty sprzedaży używanych części, w Starachowicach i Skarżysku-Kamiennej. Łącznie zainwestowałem w firmę miliony złotych. Nie jest to zbyt intratny biznes. Za samochody do kasacji trzeba płacić coraz więcej. Ceny złomu wprawdzie wzrosły, ale używane części tanieją i coraz trudniej je sprzedać. O zmianie branży jednak nie myślę. Znam się na tym, co robię, i lubię to zajęcie. Za pieniądze z kolejnych dotacji planuję posadzić na terenie firmy nowe krzewy i drzewa. Już teraz jest tu sporo zieleni, ale chciałbym, żeby było więcej.
? Działka pod niewielką stację recyklingu samochodów powinna mieć ok. 1 ha. Musi zmieścić się na niej hala demontażu oraz place: składowy i manewrowy. Cały teren powinien być zabezpieczony np. geomembraną przed przenikaniem zanieczyszczeń do gruntu. Wybudowanie nowoczesnej hali o powierzchni 200 mkw. to dziś koszt ok. 800 tys. zł.
? Drogi jest także specjalistyczny sprzęt: nożyce, podnośniki, wózki widłowe (nowy ok. 100 tys. zł) i lawety do ściągania aut (nowa kosztuje 200 tys. zł).
? Mechanikom samochodowym o wysokich kwalifikacjach szroty płacą obecnie 2,5 – 3 tys. zł na rękę, mniej wykwalifikowanym pracownikom ok. 2 tys. zł. Koszty pracy w ciągu ostatnich dwóch lat wzrosły w branży o 80 proc.
? Niektórym stacjom udaje się czasem zdobywać samochody za darmo, większość za nie płaci od 100 zł (za starego malucha) i 1000 zł (za poloneza) do nawet 5 tys. zł za powypadkowego kilkuletniego passata, z którego można wyjąć wartościowe części. Średnia cena skupu aut to 300 – 500 zł. Za transport płaci kupujący.
? Około 70 proc. samochodu to, biorąc na wagę, złom stalowy, którego cena w hutach sięga ostatnio 1200 zł za tonę. Za ważące 1,5 t (przed demontażem) auto, sprasowane wraz z tapicerką i plastikami, dostaje się ok. 1000 zł. Olej z rozbieranych samochodów można sprzedać za ok. 30 gr za 1 kg, akumulatory – za blisko 1000 zł za tonę. Kupowane są także szyby, ale za symboliczną złotówkę. Głównym odbiorcą opon są cementownie, które odbierają je własnym transportem za darmo. Za odbiór płynu hamulcowego często trzeba płacić, nawet do 4 zł za litr. Część firm kupujących olej godzi się odbierać go za darmo.
? Stacje demontażu mają prawo do dotacji z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Muszą jednak pomyślnie przejść kontrolę dotyczącą wymagań w zakresie ochrony środowiska, udowodnić, że poziom recyklingu wynosi 80 proc. i wykazać się prawidłowo prowadzoną dokumentacją. Dotacja wynosi 500 zł na 1 tonę zdemontowanego samochodu.